Źle się dzieje w powiecie tureckim
Chyba troszeczkę wykrakałem. Podczas gdy w radzie naszego powiatu trwa próba odwrócenia uwagi od spraw istotnych, okazuje się, że mieszkańcy mogą nie mieć jak dojeżdżać do pracy, do szkół, na zakupy. Kto by się spodziewał, że może się to stać z dnia na dzień.
Nieoczekiwana zmiana zdania
Na początku bieżącego tygodnia dowiedzieliśmy się, że obsługujący połączenia autobusowe w naszym powiecie PKS Konin S.A. od 20 marca zawiesza większość połączeń, a kilka z nich skraca. Z kolei ni z tego, ni z owego, starosta Mariusz Seńko nie podpisał porozumienia z owym przedsiębiorstwem transportowym. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to Zarząd Powiatu (w którym zasiada starosta) wnioskował do Rady Powiatu Tureckiego o pozwolenie na podpisanie takiego porozumienia. Następnie starosta nie podpisuje tego porozumienia. Czy nie przypomina nam to sytuacji dotyczącej wycofania się z ustaleń z burmistrzem o przebudowie plastikowego ronda?
W artykule, w którym starosta wyjaśnia dlaczego nie podpisał porozumienia, podane jest, że „pojawiły się pewne wątpliwości i uwagi, co do poszczególnych zapisów stosownego porozumienia”. W takim razie pozwolę sobie zapytać, jakie dokładnie były to wątpliwości i uwagi? A jeżeli są one tak istotnie, to dlaczego wcześniej, jeszcze przed przedłożeniem sprawy na sesji, te „pewne wątpliwości” nie zostały zasygnalizowane?
Nie wiem, czy kolejny raz rada powiatu, PKS Konin, oraz pozostałe powiaty, które miały brać udział w tym wspólnym komunikacyjnym projekcie, wezmą Pana starostę na serio.
Miasto może zając się LO, ZST i szpitalem. Ale po co nam będzie powiat?
Korzystając z okazji pozwolę sobie odnieść się do jednego z ciekawszych komentarzy, które pojawiły się pod moim ostatnim tekstem dotyczącym spraw powiatowych.
Otóż jeden z Komentujących napisał, że „mieszkańcy Turku korzystają ze szpitala, nad którym musi czuwać powiat. Chodzą do szkół średnich, takich jak np. I LO i ZST, prowadzonych przez powiat. Leczą się i kształcą w miejscach, na które powiat pozyskuje i wydaje miliony złotych.” Ma to być, wg Komentatora, podstawa do podjęcia przez władze miasta poważnej współpracy z powiatem tureckim. Komentator, który wstawił powyższą opinię być może nie zdaje sobie sprawy, ale dotknął chyba jednej z najistotniejszych spraw dotyczących instytucji, jaką są powiaty. I dlatego warto tę sprawę omówić.
Jeżeli chodzi o szkoły średnie, to sytuacja wygląda w ten sposób, że subwencją oświatowa stanowi ogromną część budżetu powiatowego. Przy czym powiat jest jedynie pośrednikiem przy przekazywaniu tych pieniędzy do szkół mu podległych. Przy takim układzie szkoły średnie mogłyby równie dobrze należeć do miasta, albo którejś z gmin.
W związku z tym, że subwencja przychodzi do szkoły wraz z uczniem, to szkołom średnim powinno zależeć na tym, aby młodzież z miasta Turek do nich przychodziła. A nie na odwrót. I tak też się dzieje: szkoły walczą o każdego ucznia, jak o niepodległość. Widać to chociażby po licznych zajęciach i wydarzeniach dodatkowych, które się w tych szkołach odbywają, ale przede wszystkim po ilości materiałów prasowych, które szkoły później rozsyłają po redakcjach. Zupełnie jak w firmach, które funkcjonując na wolnym rynku muszą się intensywnie promować. Czysty marketing. Przykłady tego zobaczymy już na dniach, kiedy szkoły będą organizować bogate dni otwarte, a później ogromne „targi edukacyjne” dla uczniów gimnazjów.
Osobiście uważam, że nie jest to najszczęśliwsze zjawisko. Dzieci zamiast skupiać się na nauce, zagonione są do pokazywania, że ich szkoła jest super, cool & trendy, i udowadniają, że to w ich szkole są najfajniejsze zajęcia. Czy na tym polega istota kształcenia się?
Proszę więc mi nie wmawiać, że to powiat robi łaskę młodzieży z Turku, pozwalając im się uczyć w swoich szkołach. To dzięki uczniom te szkoły funkcjonują.
Podobnie sprawa ma się z turkowskim szpitalem. Obecny system funkcjonuje w ten sposób, że to pacjent wybiera sobie, gdzie chce być leczony, a NFZ zapłaci za daną usługę medyczną tej placówce, która ją wykona. W związku z tym to szpitalowi powinno zależeć na „klientach” (bo do takiego traktowania pacjentów zmusza obecny system) z Turku. Równie dobrze szpital mógłby być miejski. W ogóle system ten nie jest wg mnie najlepszy, ale to nie miejsce i czas, aby o tym się rozpisywać.
W związku z powyższym uważam, że miasto bez problemu mogłoby w zupełności wziąć pod opiekę szkoły średnie oraz szpital (patrz: powiat grodzki). Drogami mogłyby zajmować się gminy, przez które te drogi przechodzą. Ale wtedy taki starosta, a także cała administracja powiatowa oraz rada, byłaby mieszkańcom do niczego niepotrzebna. I co wtedy? Pewnie byśmy trochę zaoszczędzili.
Marcin Derucki