Krystian, zapalony historyk, który choć pochodzi ze Śremu, swoją uwagą obdzielił też nasz Turek, trafił na pieczęć w jednym z antykwariatów przy ul. Ratajczaka w Poznaniu. – To było kilka lat temu – wspomina. – Kosztowała jakieś 10 złotych. Okrągły stempel o średnicy 49 mm okazała się być w zadziwiająco dobrym stanie. – Jest to pieczęć, która, jak się mogło zdawać, należała do Państwowego Gimnazjum im. gen. Tadeusza Kościuszki w Turku. Jednakże pieczęć ta nie leżała sobie spokojnie na biurku dyrektora i czekała na wydanie świadectw ukończenia szkoły, a służyła... do fałszerstw – mówi.

Skąd taka śmiała teza? – Po porównaniu z innymi pieczęciami z okresu przedwojennego, można stwierdzić, że guma z pieczęci jest w zbyt dobrym stanie. Natomiast po porównaniu z pieczęciami z okresu Polski Ludowej można stwierdzić, że tłoki są bardzo do siebie podobne – mówi Skotaczak. – Dlatego sądzimy, że pieczęć pochodzi z okresu powojennego, mniej więcej z końca lat 40-tych i początku lat 50-tych XX w.

Dlaczego ktoś miałyby fałszować pieczęć przedwojennego gimnazjum? Choć na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, można postawić pewną hipotezę. Wojenna zawierucha namieszała w ludzkich losach i papierach. – Przedwojenne wykształcenie w gimnazjum mogło się równać z dzisiejszymi studiami magisterskimi – mówi Skotarczak, dodając, że przed wojną i po niej, po województwie łódzkim krążyły fałszywe świadectwa właśnie z Turku, opieczętowane tą właśnie pieczęcią. – W dwudziestoleciu międzywojennym kuratorium w Łodzi wydało nawet komunikat, że jeśli ktoś ma wątpliwość co do autentyczności danego świadectwa, ma się zwrócić do inspektora szkolnego w Kole, gdyż pracuje tam były dyrektor z Turku – mówi, dodając, że Turek nie jest odosobnionym przypadkiem, gdyż po wojnie krążyło wiele fałszywych świadectw ze Śremu i poznańskiej magdalenki.