"Po kolędzie" czy "po kasie"?
Okres poświąteczny to czas wizyt księży, którzy chodzą „po kolędzie” odwiedzając swoich parafian. Nie każdy jednak księdza przyjmuje i nie każdy cieszy się z jego odwiedzin – mimo że jest to dobrowolna decyzja, niektórzy nasi Czytelnicy są zbulwersowani... cenami.
Teoretycznie w kopercie z datkami na Kościół powinno znaleźć się „co łaska”, jednak co roku ujawniają się głosy, że prowadzone są statystyki, a niepisana etykieta mówi o min. 50 zł. Co to oznacza? Że jeżeli rodzina X z powodu gorszej sytuacji materialnej da mniej pieniędzy niż w roku ubiegłym, to duchowny może zwrócić na to uwagę. Brzmi dość kontrowersyjnie, jednak, jak pisze jeden z naszych Czytelników: - W tamtym roku daliśmy z żoną mniej „w kopercie” i nasz ksiądz zwrócił uwagę, że wcześniej pieniędzy było więcej. Nie zapytał natomiast, czy nie mamy problemów, czy nie potrzebujemy pomocy. W tym roku zrezygnowaliśmy z wizyty.
Znane są także wypadki, że księdza trzeba odwieźć autem do sąsiada, który mieszka 200 metrów dalej: - Nigdy nie odmówiłem odwiezienia księdza z mojej parafii przez grzeczność i kulturę. Później śmiejemy się z tego żoną, ale zawsze zastanawiało mnie, dlaczego nie może on przejść tych kilku krotków? - dodaje nasz rozmówca.
Na co jeszcze narzekamy? Przede wszystkim na brak czasu – nasi duchowni nie poświęcają go rodzinom tyle, ile te by tego oczekiwały. Oczywiście nie można generalizować, ponieważ są księża, którym los parafian szczerze leży na sercu: - Nigdy nie mogłam narzekać, ponieważ wizyty „po kolędzie” zawsze upływały miło, można poznać księdza, porozmawiać. Ani razu nie usłyszałam żadnej uwagi na temat tego, ile daję na ofiarę – pisze inna Czytelniczka.
Niektórzy pamiętają jeszcze czasy, w których księża w ogóle nie brali pieniędzy (o czym wcześniej informowali "z ambony"), a wiernych było tyle, że „po kolędzie” chodzili jeszcze w lutym, lub wymiennie co dwa lata. Obecnie dochodzi nawet do sytuacji, w której publikowane są listy z wykazem wiernych, uporządkowanych w kolejności zależnej od ofiarowanej kwoty. Budzi to pewien niesmak, nie ma u nas jednak przypadków, jakie zdarzają się m.in. w Świdnicy na Dolnym Śląsku, gdzie księża odmawiają pochówku ludziom, którzy nie przyjmowali ich za życia z wizytą.
Na pewno każdy ma własne odczucia związane z wizytami księży. Dla jednych jest to tradycja, długo wyczekiwanie spotkanie i możliwość poznania swojego duszpasterza. Dla innych obowiązek narzucany przez rodzinę i obyczaje. Na pewno jednak zawsze odwiedziny powinny skupić się głównie na karmieniu ducha, nie zaś kieszeni. Czy faktycznie nie schodzimy poniżej określonej kwoty, dając datki na Kościół? Czy spotykamy się z gorszącymi uwagami? Wreszcie, czy nie lepiej odmówić wizyty, jeżeli budzi naszą niechęć, zamiast nieszczerze przyjmować księdza?
Jak zawsze czekamy na odzew naszych Czytelników, którzy zawsze chętnie dzielą się z nami swoimi doświadczeniami.
ma
Gracjan Oblizajek dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72