Krystyna Michalak stawiała pytanie, jakim cudem większość radnych mogła przyłożyć rękę do niezapewnienia środków na budowę drogi wokół zbiornika tworzonego w gminie Władysławów na terenie pokopalnianym. Jak wskazała skarbnik gminy Elżbieta Klanowska, wstępnie na budowę tej drogi szutrowej zaplanowano kwotę 200 000 zł, a koszty miała refundować kopania na podstawie faktur.

– Kopalnia miała dokonać nam potem zwrotu za wykonanie tej drogi. Czy my naprawdę nie umiemy liczyć pieniędzy Urzędu, pieniędzy, które otrzymujemy od innych tak, by wykorzystać je na dobry cel? Daje nam kopalnia, a my odpychamy te pieniądze. (…) Mieszkańcy są niezadowoleni że nie będzie tej drogi wokół zbiornika. Przecież ta droga miała być sfinansowana najpierw z pieniędzy gminnych, a kopalnia w porozumieniu miała środki przekazać. No niestety nasi radni podjęli na poprzedniej sesji decyzję, zabierając te środki i podzielili między siebie wykonując zadania, które sobie przydzielili – pomstowała radna. Krystyna Michalak poszła nawet o krok dalej sugerując, że do takich decyzji rękę przyłożył przewodniczący Szczeciński (który jest właśnie pracownikiem kopalni) po to, by przedsiębiorstwo w którym pracuje nie straciło pieniędzy na budowę tejże drogi. – Złamana jest procedura uchwalania budżetu! Na 100 % – mówił radny Lewandowski.

Słowa radnej Michalak wywołały reakcję innych samorządowców. Przykładowo Józef Szustakowski stwierdził, iż w swych wypowiedziach radna Michalak ucieka się do przedstawiania bzdur i najprawdopodobniej nawet porozumienia pomiędzy gminą a kopalnią ws. budowy drogi przy zbiorniku nie widziała na oczy. Radni Szczeciński i Szustakowski zwrócili Krystynie Michalak uwagę na to, że nie ma mowy o tzw. drodze wokół zbiornika, ale po prostu o liczącym około 1 400 metrów odcinku, zaplanowanym w sposób dyskusyjny.  – Dlaczego nie ma iść w lewo ta droga? Dlaczego nie ma iść w lewo w kierunku przyszłej plaży, a musi akurat iść w prawo? – dociekał Szustakowski wskazując, że obecne plany budowy drogi to „prywata”.

O tym, że radni dzielą pieniądze w sposób niewłaściwy przekonany był wicewójt. – Nie będzie siłowni zewnętrznej, na którą pracownicy Urzędu Gminy pozyskiwali pieniążki, pozyskiwali też na boisko do piłki plażowej. W sumie to jest 85 000 zł. Już instytucja która jest dotującą działanie dzwoniła do nas z pytaniem: „Naprawdę nie chcecie tych pieniędzy? Bo już inne gminy zacierają ręce, bo chętnie je wezmą na podobne wnioski” – mówił Piotr Szewczyński wskazując, że gdy doliczy się do tego kwestię drogi, to gmina stratna będzie o 285 000 zł środków zewnętrznych. 

– Panie wójcie, a może wypadałoby najpierw zapłacić za wóz strażacki, który był dofinansowany kwotą ponad 400 000 zł? – kontrował wicewójta przewodniczący Szczeciński. Z kolei Józef Szustakowski zauważył, że jeśli ktoś tak martwi się o to czy powstanie np. boisko do plażówki, to powinien pamiętać także o tym, że samorząd musi mieć pieniądze na wspieranie sportu, na rozwój stowarzyszeń po to, by nie powstawały obiekty, na których nie będzie miał przecież kto grać.

Przysłuchujący się wywodom radnych wicewójt poprosił, by nie mówić o tym, że np. Urząd Marszałkowski komuś wpycha pieniądze, gdyż pozyskanie środków zewnętrznych nie jest jakąś karą, ale procesem, który wymaga od urzędników wiele wysiłku.

AW