Przygoński: VIP-y do kawioru, hołota do obory. Tak było, a my to zmieniamy
XXXI sesja Rady Powiatu Tureckiego to już drugie z rzędu obrady tego gremium, podczas których padają gorzkie słowa na temat tego, czym jest prawdziwe społecznictwo, a czym lans. Kilka tygodni temu radny Ryszard Papierowski nie omieszkał wyjaśnić, na czym polega różnica między strażakami gaszącymi pożary, a druhami jedynie strojącymi się w mundur. Tym razem głos zabrał radny Krzysztof Przygoński, który wyjaśniał, że w powiecie tureckim musiała nastąpić zmiana formuły organizacji takich imprez jak np. dożynki, bo poprzednia był wysoce niewłaściwa. – Można takie imprezy robić w formie pikniku. Można poczęstować ludzi. Wszystkich, a nie elity na kawior, a hołota do obory – mówił radny powiatowy z Kowali Księżych, nie przebierając w słowach.
Przyczynkiem do dyskusji było poruszenie podczas sesji sprawy anonimów, rozesłanych tu i ówdzie w naszym powiecie. Anonimami jak wiadomo nie należy się dla zasady zajmować, więc dość będzie wspomnieć, że tekst stworzony został przez osobę, mocno zatroskaną tym, skąd bierze się na rozmaitych festynach karkówka i kiełbasa.
Więcej światła na zagadnienie powiatowych pikników postanowił rzucić starosta. Mariusz Seńko wyjaśniał, że powiat turecki ma odmienną koncepcję formy organizowania imprez i nie przygotowuje takich wydarzeń, jakie mogliśmy obserwować kilka let temu. – Nie szliśmy w te pomysły, typu ściąganie zespołów typu Bayer Full czy innych popularnych. Nie korzystaliśmy z takich ofert, gdyż to kosztuje duże pieniądze. Uznaliśmy, że naszym zadaniem musi być działanie z wartością dodaną. Jeśli dochodzi do spotkań społeczeństwa, to musi być z tego wyniesiony konkretny efekt. Powstała koncepcja pikników edukacyjnych, przypisanych do konkretnych jednostek. Każdy ma przypisany konkretny obszar działania. ZST to innowacje, nowe technologie, I LO to wielojęzyczność, a ZSR CKP to ochrona środowiska, ekologia, kulinaria i zdrowa żywność. Odeszliśmy więc od wspólnych imprez, organizowanych jako Dni Powiatu Tureckiego i skoncentrowaliśmy się na działaniach promujących edukację. Rzecz jasna musi mieć to atrakcyjną formę. Te atrakcje muszą być, by ludzie chętnie przychodzili na wydarzenie. Te imprezy są organizowane we współpracy ze stowarzyszeniami działającymi przy poszczególnych szkołach, zrzeszającymi ich absolwentów i sympatyków. Takie osoby społecznie, w ramach wolontariatu, pracują nieodpłatnie, wspierają daną placówkę, wspierają ją, swoją alma mater – wyjaśniał starosta Seńko tłumacząc, że dobra impreza to nie tylko rozmaite atrakcje i nowinki techniczne, ale i poczęstunek dla gości.
„Życzliwy” w anonimie postanowił przy okazji nieco „przyłożyć” radnemu Krzysztofowi Przygońskiemu. Uczestniczący w XXXI sesji radny wyjaśnił, co może być przyczyną tego, że ktoś pikniki kojarzy właśnie z nim i bardzo temu komuś to przeszkadza. – Wyjaśnię skąd moja osoba wzięła się przy piknikach. Te pikniki zaczęły się w powiecie tureckim 8-9 lat temu od Zrzeszenia MLEKTUR. To były trudne czasy, żeby taki piknik zorganizować. Po stoły trzeba było czasem jechać własnymi traktorami do Konina. Mimo problemów chcieliśmy integrować naszą społeczność.
Krzysztof Przygoński wspominał, że kilka lat temu, jako przedstawiciel Izb Rolniczych, rozmawiał z jednym z wójtów na temat dożynek. Rozmowy te wynikały z faktu, iż formuła dożynek zdaniem rolników była niekorzystna, np. pod względem doboru godzin organizacji wydarzenia, a także z innych powodów. – Po dożynkach elity, VIP-y, szły na poczęstunek, catering zamówiony, a hołota gdy już było po mszy, po godz. 17:00 czy 18:00, musiała jechać do obory – mówił Przygoński.
Przygoński wspominał, że takie sytuacje sprawiły, że starał się przekonać samorządowców do organizowania dożynek w taki sposób, by rozpoczynały się nieco wcześniej, a poczęstunek był wspólny, dostępny dla wszystkich, a nie tylko dla uprzywilejowanego grona. Gdy Krzysztof Przygoński dowiedział się od wspomnianego wójta, że na ów catering wydaje się 7 000 – 8 000 zł, postanowił podsunąć samorządowcom pomysł, by wykazać więcej społecznego zaangażowania i przygotowywać tego typu imprezy inaczej.
– Można takie imprezy robić w formie pikniku. Można poczęstować ludzi. Wszystkich, a nie elity na kawior, a hołota do obory – stwierdził Krzysztof Przygoński. – Kiedyś z kolegami udało nam się zakupić stoły i ławki. Zakupić za własne, prywatne pieniądze, nie za społeczne. Dziś te stoły i ławki jeżdżą po całym powiecie, po gminie Turek, Kawęczyn, Dobra itd. Pożyczamy bezpłatnie, czasem nawet zawieziemy. Mamy nawet grille, które sami pospawaliśmy. Też je zainteresowanym pożyczamy. Nie robimy na tym biznesu. Ja wiem, że panu, panie Marczewski, jest ciężko zrozumieć, że ktoś nie robi na tym biznesu, ale takie są fakty.
Krzysztof Przygoński dodał, że zdaje sobie z tego sprawę, że Marian Mirosław Marczewski jest przyzwyczajony do dawnych zwyczajów organizacyjnych. – Jak pan był kiedyś burmistrzem, to tak bywało. Jestem ciekaw, jakie koszty wtedy były? Jestem ciekaw, czy za te pieniądze nie można było zrobić skromniejszych poczęstunków, ale dla wszystkich? – powiedział Przygoński.
AW

Akadiusz Wszędybył dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72