Owa nerwowość wkradła się w XXXVI sesję podczas tzw. wolnych wniosków. Wtedy to przewodniczący Edward Kończak przeczytał treść pisma, które wywołało niemałe poruszenie. Część samorządowców twardo obstawała przy tym, że nie miał prawa tego robić, kolejna grupa osób była innego zdania. Było to pismo, adresowane do wójta Karola Mikołajczyka, ale przeznaczone zarazem do wiadomości przewodniczącego Edwarda Kończaka. Dotyczyło ono pewnych "tarć" na linii wójt-urzędnik czyli pracodawca-pracownik.

Mówiąc dokładniej, chodziło o skargę urzędniczki, która nie otrzymała - w odróżnieniu od innych pracowników - nagrody z okazji Dnia Pracownika Samorządowego. Kobieta ta zwróciła się z prośbą o wyjaśnienie sprawy, więc przewodniczący Kończak postanowił poruszyć ową kwestię w trakcie sesji.

– Takie zjawiska mogą rzutować na pracę tego urzędu – mówił przewodniczący Edward Kończak. Z kolei wiceprzewodniczący Dariusz Filipiak zaznaczył, że jego zdaniem sprawa zakrawa o mobbing. Słowa te uaktywniły radną Halinę Kowalską.

– Pan mówi o mobbingu? Ja czasami czuję, że ten mobbing jest uprawiany w Radzie. Sama kwestia głosowania - cały czas jestem kontrolowana, pan radny z mojej wioski [Zdzisław Światłowski z Turkowic - przyp. red.] próbuje dyskutować, próbuje ośmieszać. Tak, jak ja bym nie mogła zagłosować tak, jak chcę. (...) Poza tym każde głosowanie pan randy sprawdza, jak ja głosuje. Jakim prawem?  – skarżyła się Halina Kowalska. – Po to mam oczy – odparł Zdzisław Światłowski.

Wywołany do odpowiedzi wójt stwierdził, że kobieta nie otrzymała nagrody bez powodu, ale on nie może skomentować tej sprawy wdając się w szczegóły, gdyż mu po prostu nie wolno. – Doszło do czegoś dziwnego, no bo teraz co?  Każdy pracownik, który otrzyma niższą nagrodę niż inny lub jakąś naganę przyleci do przewodniczącego, który upubliczni sprawę? – skrytykował zachowanie Edwarda Kończaka Karol Mikołajczyk.

AW