Władysławów: Przedszkole jak przechowalnia
Jeśli ktoś myśli, że władysławowscy samorządowcy w trakcie obrad potrafią się tylko spierać i kłócić o co popadnie, to jest w błędzie. Podczas ubiegłotygodniowej sesji Rady Gminy Władysławów jej uczestnicy zgodnie doszli do wniosku, że trzeba dołożyć starań, by najmłodszym dzieciom została zagwarantowana edukacja na jak najlepszym poziomie.
Kwestię tego, że źle się dzieje w przedszkolach poruszył Józef Szustakowski. – Do tej pory w przedszkolach było tak, że dzieci miały dodatkowe zajęcia języka angielskiego czy rytmiki, za które płacili rodzice. W tej chwili, z tego co usłyszałem z wypowiedzi pani minister Szumilas, rodzice nie mają takiej możliwości. Czy gmina przewiduje takie zajęcia? Niektóre gminy np. warszawskie - jak donoszą media - takie zajęcia przewidują. Bo dochodzimy do takich sytuacji, że rodzice są chętni, chcieliby zapłacić, ale prawo im zabrania. Czy gmina będzie w tym kierunku szła, by dzieci przynajmniej godzinę lub dwie tygodniowo tych zajęć miały? – dociekał radny Szustakowski.
Choć ów samorządowiec i wójt zazwyczaj wchodzą ze sobą w ostrą polemikę, to w tym przypadku Krzysztof Zając nie krył, że także jego niepokoją tego typu oświatowe absurdy: – Jest ustawowo podjęte coś takiego, że - nawet tak się mówi w telewizji, to co teraz powiem, to nie moje słowa - przedszkola to teraz przechowalnie. Są zabrane te godziny językowe i rytmiki, więc wygląda to tak, jakby chodziło o to, by dziecko tylko przechować. Wydaje mi się, że to jest takie wpłynięcie na rodziców, żeby dzieci szły do I klas szkół podstawowych, a nie do przedszkola.
– Jeżeli będzie taka możliwość, to na pewno zrobimy wszystko, żeby tym dzieciom pomóc, w tym kierunku żeby można było wprowadzić dodatkowe zajęcia – mówił wójt zauważając, że trzeba poszukać rozwiązań , które pozwolą wyjść z tej trudnej sytuacji. Będzie to niełatwe zadanie, gdyż jak wie każdy obserwator lokalnej sceny samorządowo-politycznej, gmina Władysławów nie narzeka na nadmiar środków finansowych w swym budżecie.
AW