Skąd wzięła się tradycja Lanego Poniedziałku?
Paweł Janicki (List do redakcji z 13 kwietnia 2020 roku)

Poniedziałek Wielkanocny wszystkim kojarzy się ze zwyczajowym oblewaniem wodą, czyli Dyngusem. Mało osób wie, że jest to zdecydowanie niechrześcijański zwyczaj, który pojawił się w tradycji polskiej stosunkowo późno – bo dopiero w XIV wieku. Na dodatek przyszedł on do nas z Niemiec – wraz z napływem do Polski niemieckich osadników – stąd też niemiecka nazwa oznaczająca „wykupowanie się od kary”.
Popularny „Śmigus-Dyngus” to w istocie połączone w XVIII wieku dwa zwyczaje, na co zresztą wskazuje sama nazwa. Pierwszy człon oznacza śmiganie – czyli uderzanie wierzbowymi rózgami po nogach. Dawniej były to wielkanocne palmy z baziami, ale ich pierwowzór bierze się z pogańskich obrzędów agrarnych, w których wspomniana palma symbolizowała płodność i obfitość plonów. Podczas słowiańskich „Jarych Godów” (kilkudniowe święto wiosny o charakterze magicznym) uderzano się wzajemnie rózgami dla zachowania zdrowia. Miało to także ułatwiać zajście w ciążę. Później zapomniano o pogańskiej przeszłości i była to symboliczna kara za nie danie dyngu, czyli jajka, wędliny lub gorzałki przez gospodynię lub gospodarza, do których przyszli w Wielkanocny Poniedziałek chłopcy ze świątecznymi życzeniami. Nazywano ich „Włóczebnikami”. W zamian za życzenia gospodarze powinni odwdzięczyć się podarkiem,– jeżeli tego nie zrobili – obijano ich rózgami lub polewano wodą (tu ponownie widzimy prastare obrzędy pogańskie, w których woda symbolizowała dostatek wilgoci na polach oraz kobiecą płodność).
Pierwotnie wodą polewano Perperunę – która w panteonie bóstw słowiańskich była małżonką Peruna i boginią deszczu. Jej personifikacją była wybrana na ten czas najładniejsza dziewczyna z wioski. Obrzęd ten praktykowano podczas suszy celem sprowadzenia deszczu. Ponieważ Kościół zwyczaje te traktował jako grzech ciężki, zaczęto tłumaczyć, że bicie rózgami to rodzaj oczyszczenia z grzechu lub nawiązanie do cierpień biczowanego Chrystusa, natomiast polewanie wodą to wspomnienie sakramentu Chrztu. Pierwotnie polewającymi wodą byli kawalerowie, zaś ofiarę stanowiły dziewczęta (zazwyczaj niezamężne). Bywało, że takie dziewczę było nie tylko polane – ale nawet wrzucone do stawu lub strumienia. Suche ubranie oznaczało, że dziewczyna nie ma powodzenia u płci przeciwnej. Ksiądz Kitowicz w XVIII wieku napisał: Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i perzynami jak między bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła wyrwać się z tego potopu .
Później zwyczaj ten przeszedł do dworów szlacheckich – tu jednak pan dziedzic oblewał swoją żonę nie wodą – lecz perfumami. Zwyczaj ten praktykowany jest również na Ukrainie, Słowacji oraz na Węgrzech.
Paweł Janicki
