Policja nie doprowadziła wójta do Sądu, bo wyjechał do Częstochowy
Internauci z całego powiatu, a szczególnie mieszkańcy Władysławowa głowią się, kiedy wreszcie toczący się w turkowskim Sądzie Rejonowym proces w sprawie okoliczności powstania tamtejszego kompleksu Moje Boisko „Orlik 2012” znajdzie swój finał. W piątek 20 lutego nastąpił kolejny etap postępowania w tej sprawie, a właściwie to nie nastąpił, gdyż mundurowi nie mogli nigdzie znaleźć wójta, którego nie było ani w miejscu pracy, ani w domu.
Gwoli przypomnienia - zdaniem Prokuratury Okręgowej w Koninie realizacja inwestycji, jaką była budowa kompleksu Moje Boisko „Orlik” 2012 we Władysławowie, naraziła tę gminę na straty w wysokości ok. 309 tys. zł. W związku z tym prokuratura postawiła zarzuty trzem osobom – inspektorowi nadzoru, kierownikowi budowy oraz włodarzowi wspomnianego samorządu. Na przestrzeni lat zaczęły się toczyć w sprawie odrębne postępowania i tak oto w jednym z nich Krzysztof Z. jest podejrzanym, w drugim - w sprawie przeciw Mirosławowi W. – świadkiem.
Tak oto nadszedł dzień 20 lutego. W piątek na ławie oskarżonych zasiadł Mirosław W. W sądowej sali pojawili się też lokalni dziennikarze, prokurator, czy też policjant KPP w Turku, zabrakło za to wójta Władysławowa. Ów funkcjonariusz wyjaśnił, dlaczego wójta nie ma.
Jak się okazało, włodarz gminy Władysławów – w celu złożenia zeznań – miał być doprowadzony do Sądu. Z tego powodu policjanci udali się do Urzędu Gminy Władysławów. Tam stróże prawa dowiedzieli się, że wójt przebywa aktualnie na urlopie, a w pracy zjawi się ponownie w poniedziałek. W wyniku takiego obrotu sprawy, policjanci pojechali do domu świadka. Tam zastali tylko syna wójta, który poinformował funkcjonariuszy, że rodzice wyjechali do Częstochowy. Syn wójta nie potrafił wskazać, kiedy wyjechali i kiedy wrócą. Tak więc oto nakaz doprowadzenia nie został wykonany.
Termin kolejnej rozprawy zaplanowano na kwiecień. Prokurator trwa na stanowisku, że istnieje konieczność przesłuchania wójta jako świadka.
AW