Na przekształcenie szpitala do walki z COVID-19 nie zgadza się personel oraz mieszkańcy powiatu
Jutro, to jest 21 października, o godzinie 14.00, przed budynkiem Starostwa Powiatowego w Turku zaplanowane jest złożenie petycji. Inicjatorem akcji jest Kacper Drzewiecki. Turkowianin zaprasza składania petycji wszystkich mieszkańców miasta i powiatu, którzy nie zgadzają się na przekształcenie SP ZOZ w Turku w szpital jednoimienny.
Z zarządzeniem wojewody Łukasza Mikołajczyka nie zgadzają się również pracownicy szpitala. Ich zdaniem przekształcenie szpitala w placówkę dla zakażonych koronawirusem jest nieporozumieniem. Jak podkreślają lecznica nie spełnia żadnych warunków do tego, by mogli w niej przebywać pacjenci covidowi. W szpitalu dla zakażonych można zapewnić 60 łóżek, a nie 156 jak zostało podane. –Nie wiemy kto wojewodzie podał taką ilość, być może informacje wziął ze statystyk, bo wliczone w to są łóżka dziecięce oraz korytka dla noworodków. To zdaniem wojewody są łóżka internistyczne dla pacjentów COVID? – pytają pracownicy szpitala. Dodają, że pacjenci nie mogą leżeć w salach wieloosobowych. Każdy musi zostać umieszczony w pojedynczej sali z dostępem do tlenu i węzłem sanitarnym.
Szpital nie jest przygotowany do przyjęcia pacjentów covidowych
Zdaniem pracowników, szpital nie jest przygotowany do przyjęcia pacjentów z COVID-19. –Dziś jest wtorek, więc do piątku zostały dwa dni, a nic nie jest zrobione – wyjaśnia personel dodając, że w szpitalu powinny zostać wyznaczone strefy. Czerwona dla pacjentów z koronawirusem, zielona dla personelu. Wszystko powinno być od siebie oddzielone śluzą, by drogi się nie krzyżowały. –Nie może być tak, żeby pielęgniarka lub lekarz po wizycie w strefie czerwonej, w kombinezonie weszli do strefy zielonej. Najpierw powinni iść do szatni, która także nie jest przygotowana, zdjąć kombinezon, wykąpać się i założyć czyste ubrania. To nie wszystko. Personel szpitala nie ma maseczek ffp2 i ffp3, a jedynie chirurgiczne. –Mamy po jednej sztuce na dyżur i musimy się z niej rozliczać. Wcześniej rozliczaliśmy się też z płynów do dezynfekcji. Musiałyśmy pisać ile mililitrów nam zeszło jednego dnia - dodają pielęgniarki.
Ponadto w szpitalu nie ma tomografu komputerowego, który jest podstawą do diagnostyki COVID. Co prawda można zrobić zdjęcie RTG, ale na nim nie widać wszystkich zmian zachodzących w płucach osoby zakażonej. W placówce nie ma laboratorium do badań wymazów na koronowirusa. Jest karetka, która zawozi je każdego dnia do Łodzi, a na wyniki trzeba czekać dwa dni. –W przypadku przyjęcia pacjenta z podejrzeniem zakażenia, pobrany zostanie wymaz i nie wiadomo gdzie go umieścić do czasu, kiedy wynik będzie gotowy. Dyrektor nie potrafi odpowiedzieć na pytanie gdzie ma przebywać do czasu, kiedy wyniki będą gotowe – mówią.
Jakby tego było mało, większość szpitalnych oddziałów nie jest wyremontowanych. Na dziecięcym i ginekologii jest po jednej ubikacji i łazience na cały oddział. –Pacjenci obserwacyjni tak czy tak będą się ze sobą stykać.
Dyrektor twierdzi, że szpital przygotuje 156 łóżek dla pacjentów z koronawirusem, w tym sześć intensywnej terapii, bo tyle jego zdaniem w szpitalu jest respiratorów. –Tak jest tylko na papierze, ale do leczenia koronawirusa nadaje się może jeden. Pozostałe są na bloku operacyjnym i używane do znieczuleń, więc nie nadają się do pracy ciągłej – dodają pracownicy lecznicy. Mimo to, jak twierdzi wojewoda Łukasz Mikołajczyk, turkowski szpital do tego czasu nie zgłosił zapotrzebowania na jakikolwiek sprzęt czy środki ochrony osobistej.
Boimy się w piątek przyjść do pracy
Personel mówi też o strachu przed zakażeniem. Na wyposażeniu szpitala jest około 500 kombinezonów ochronnych. A to wystarczy maksymalnie na dwa dni. Nie ma też śluz bezpieczeństwa, wyznaczonych dróg czystych i brudnych. Do tego ortopedzi, chirurdzy, ginekolodzy i pediatrzy, nie mając pojęcia jak leczy się koronawirusa, mają zostać rzuceni na pierwszą linię. –Boimy się w piątek przyjść do pracy. My też mamy rodziny, dzieci, rodziców. Jeżeli dyrektor nie potrafi nam zapewnić środków ochrony osobistej i podzielić szpitala na strefy, to w ciągu tygodnia się pozakażamy i nie będzie miał kto pracować – wyjaśniają.
Protestują nie tylko pracownicy szpitala
Do 23 października w szpitalu zamknięte zostaną również poradnie specjalistyczne oraz pomoc doraźna. W przypadku zatruć, gorączki u dzieci czy stanów przedzawałowych, pacjenci będą musieli jechać kilkadziesiąt kilometrów po pomoc, a nie wiadomo czy ją otrzymają, bo w innym szpitalu może nie być dla nich miejsca. A do tego dojazd do placówki trwa, a wiadomo, że w niektórych przypadkach liczy się czas.
Od piątku praktycznie pozbawionych opieki zostanie ponad 80 tysięcy mieszkańców powiatu turkowskiego. Praktycznie, bo w teorii i zapewnianiach dyrekcji to zadanie mają realizować jednostki z innych placówek w Koninie, Kaliszu czy Kole. Z utworzeniem szpitala dla pacjentów covidowych nie zgadzają się nie tylko pracownicy szpitala, ale wielu mieszkańców naszego powiatu. W środę, o godzinie 14.00, z inicjatywy Kacpra Drzewieckiego odbędzie się spotkanie przed budynkiem Starostwa Powiatowego. Wtedy będzie można w Biurze Obsługi Klienta złożyć petycję. Turkowianin zaprasza wszystkich, którzy są przeciwni zamknięciu szpitala, do udziału w jutrzejszej akcji. Do artykułu dołączamy treść petycji do starosty Dariusza Kałużnego. Ci, którzy nie będą mogli wziąć w niej udziału w akcji, a chcą się do niej przyłączyć, mają możliwość wrzucenia petycji do skrzynki znajdującej się na budynku starostwa.