Listy do redakcji: Kałużny w politycznym czyśćcu
Marcin Derucki
Prawdziwego polityka poznaje się po tym, jak wygrywa i jak zachowuje się po przegranej. W ostatnich wyborach kiepską cenzurkę wystawili staroście Kałużnemu Turkowianie. Z kolei teraz mierną ocenę wystawia sobie on sam, swoim własnym zachowaniem. Tak to jest, jak ktoś nie potrafił wygrać i nie potrafi przegrać. I potem popada w polityczny amok.
Przykładem tego jest wejście w polityczną współpracę ze swoim naturalnym przeciwnikiem, jakim od zawsze dla PiS są spadkobiercy po PRL – czyli z radnym Marczewskim i jego Lewicą. Mało tego, kiedy na sesji zwróciłem uwagę na ten dziwny sojusz PiSu z Lewicą, to usłyszeliśmy od byłego szefa klubu PiS, że w radzie miejskiej nie ma... PiS. Czy nie zasługuje to na miano absurdu politycznego, kiedy słyszy się od działacza i członka PiS, że nie jest w radzie radnym PiS?
Co do dobrego zwyczaju politycznego, o którym pisze niedoszły burmistrz Kałużny, to muszę zdemaskować jego kłamstwa. Pisze on, że w każdym samorządzie tradycją jest zachowanie równowagi tzn. przekazanie komisji rewizyjnej opozycji. Szkoda, że on sam tego nie zrobił będąc starostą, bo w skład komisji rewizyjnej za jego czasów weszło na 5 osób, 4 radnych wspierających zarząd powiatu. Tylko 1 radny był z tzw. opozycji, więc jak to się ma do tego, co on wypisuje?
Podobnie z tą niby współpracą. Podczas sesji opozycja w radzie dała jej przykład nie głosując nad zmianami do budżetu, które były podyktowane potrzebami mieszkańców i miasta.
Proponuję mniej mówić i pisać, a więcej działać dla Turku. To właśnie prędzej zostanie docenione przez mieszkańców, niż popisy słowne i uszczypliwości na sesji.
Marcin Derucki
źródło: materiał prasowy nadesłany