Burmistrzowie wiedzieli o myjni już latem 2017? Jeden podpis skompromituje wrogów inwestycji?

Akadiusz Wszędybył piątek 27 kwietnia 2018 6:00

Szum wokół pomysłu budowy myjni na osiedlu Wyzwolenia to jeden z najgorętszych tematów ostatnich tygodni, a niejeden miejski samorządowiec dojrzał w walce z myjnią szansę na poprawienie swoich notowań u wyborców. Okazuje się jednak, że za chwilę osoby, które namawiały mieszkańców do buntu, mogą zamiast kilku plusów zarobić solidnego minusa i będą musiały ze spuszczoną głową unikać spojrzenia sąsiadów. Okazuje się bowiem, że – jak wskazuje starosta Seńko – są dokumenty potwierdzające, że władze Turku wiedziały co najmniej od lipca 2017 roku, iż na działce na osiedlu Wyzwolenia będzie budowana myjnia. Jeśli wiedziały, to dlaczego protestuje się tak intensywnie dopiero teraz? O tym dyskutowano podczas czwartkowej sesji Rady Powiatu, a „popleczników Antosika” wyśmiał wszem i wobec Marian Mirosław Marczewski.

Temat myjni poruszył podczas punktu poświęconego na interpelacje i zapytania właśnie Marian Mirosław Marczewski. Radny mówił o tym, że w lokalnych mediach pewne osoby próbują nieustannie sugerować, że przyczyną zamieszania wokół inwestycji jest zła decyzja starosty. – Były protesty, były zbierane podpisy. Poplecznicy burmistrza Antosika nawet pod kościołem zbierali podpisy ludzi protestujących, zachęconych do protestów przeciw tej myjni. Były spotkania z mieszkańcami, gdzie burmistrz oświadczał, że ta decyzja została wydana niezgodnie z prawem i on odwołał się do wojewody.

Marczewski zapytał wprost o pewne pismo, o którego istnieniu osoby dobrze obeznane z tematem doskonale wiedziały, ale niektórzy widocznie o nim zapomnieli, czy też udawali amnezję. Radny SLD zapytał więc wprost. – Czy prawdą jest, że burmistrz Kurzawa podpisał decyzję o zjeździe, o drodze właśnie w tej enklawie o której rozmawiamy? W załączniku do tej decyzji jest plan i tam wyraźnie pisze się o myjni czterostanowiskowej.

Marczewski nie mógł się nadziwić temu, co wyprawiają niektórzy miejscy samorządowcy. – Nie wiem, czy ci panowie nie wiedzieli co uchwalali? Nie wiedzieli co podpisują? Konieczne jest jednoznaczne wyjaśnienie tej sprawy.

Mariusz Seńko był daleki od komentowania poczynań miejskich samorządowców. Starosta wskazywał, że skoro sprawę myjni skierowano do wojewody i tam jest rozpatrywana, to warto dać czas wojewodzie na zbadanie sytuacji. Starosta nie mógł jednak zbagatelizować pytania, postawionego przez radnego.

Czy zatem władze Turku wiedziały o planach budowy myjni, gdyż podpisały zgodę na zjazd na działkę inwestycyjną? – Faktycznie, taka decyzja została przez organ czyli przez burmistrza Turku wydana w lipcu 2017 roku. Ta decyzja administracyjna zezwala, daje możliwość inwestorowi zjazdu publicznego na działkę (…). Burmistrz Turku w lipcu 2017 roku wiedział, że na tej działce będzie budowana, że jest projektowana myjnia czterostanowiskowa – informował starosta.

Mariusz Seńko wyjaśniał, że gdyby nie zgoda wydana przez władze Turku, inwestor miałby utrudnione dalsze starania o budowę myjni, musiałby odwoływać się od decyzji itp. – Ta decyzja była elementem składowym, który musiał być wniesiony do wniosku pozwolenia na budowę. Wniosek inwestora wpłynął w sierpniu 2017 roku, po uprzednim uzyskaniu zgody od burmistrza Turku na zjazd do działki, na której była projektowana myjnia czterostanowiskowa. Co do dokumentu, to faktycznie taki dokument jest.

Choć Marian Mirosław Marczewski prosił, by próbować wyjaśnić, po co niektóre osoby robią aż takie zamieszanie w kwestii myjni i chcą wywoływać protesty mieszkańców, to jednak starosta Seńko poprosił o zachowanie spokoju i czekanie na decyzję wojewody.

AW