Zmarła Basia Urbańczyk - wspaniała mama, córka, siostra i przyjaciółka
W sobotę, 5 grudnia, zmarła Basia Urbańczyk. Choć turowianka sama zmagała się z wieloma chorobami, została rodziną zastępczą niepełnosprawnego Konrada. Chłopiec, którego wraz z mamą wzięły pod swój dach i otoczyły ogromną miłością, cierpi na epilepsję, porażenie mózgowe i autyzm. Mimo przeciwności losu z twarzy zastępczej mamy nigdy nie schodził uśmiech, a swoim optymizmem zarażała licznych przyjaciół, którzy chętnie odwiedzali ten ciepły i pełen miłości dom.
Basię i Konrada znali nie tylko najbliżsi oraz przyjaciele, ale także wielu mieszkańców naszego powiatu. Wszystko dzięki Beacie Pacławskiej oraz młodzieży z Centrum Wolontariatu i Organizacji Pozarządowych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Turku oraz konińskiej Fundacji „Podaj Dalej”, którzy już od lat opiekują się rodziną, nie tylko pomagając im w codziennych sprawach, ale również organizując dla niej koncerty oraz akcje charytatywne. Pytani dlaczego odpowiadali zgodnie, że zmarła była po prostu wspaniałą kobietą. To prawda, dlatego historia jej zmagań z własną chorobą oraz niepełnosprawnością syna warta jest przypomnienia.
Konrada pokochała od pierwszego wejrzenia
Basia już od jedenastego roku życia chorowała na zaburzenia hormonalne. Wieloletnia terapia sterydowa spowodowała w jej organizmie ogromne spustoszenie, niosąc ze sobą osteoporozę, astmę i cukrzycę insulinozależną. Turkowianka świadoma stanu swego zdrowia nie zdecydowała się założyć rodziny oraz na dzieci, które prawdopodobnie odziedziczyłyby po niej choroby. Jednak to nie znaczy, że nie miała instynktu macierzyńskiego. Obudził się on latem 1998 roku, gdy dowiedziała się, że w turkowskim Domu Dziecka przebywa trzyletni chłopiec chory na epilepsję, porażenie mózgowe i autyzm. Kiedy wraz z mamą, bo razem mieszkały, zobaczyły Konrada po raz pierwszy, bo tak miał na imię, był zaniedbanym, chorym i przerażonym dzieckiem. Nie mówił, nie potrafił sam jeść, był zamknięty w sobie oraz bardzo nerwowy. Mimo to, a może dlatego, zarówno Basia, jak i jej mama, pokochały go od pierwszego wejrzenia. Trzy miesiące później została rodziną zastępczą trzylatka ratując go od spędzenia reszty życia w zamkniętym zakładzie. Jej miłość i fachowa opieka lekarzy doprowadziły do tego, że z czasem z epilepsji Konrada pozostały tylko spastyczne skurcze mięśni, które obie z mamą rozluźniały tuląc go do piersi. Jak twierdzili lekarze, chłopiec bardziej niż leków, właśnie tego potrzebował. Dużo dały też wspólne spacery, wyjazdy na wieś, a także czas spędzony z wolontariuszami.
Na szczęście była rodzina i wolontariusze
Jednak sielanka nie trwała długo. Kilka lat później, w następstwie cukrzycy Basia straciła wzrok oraz obie nogi. W tej sytuacji Basia nie mogła już samodzielnie zajmować się Konradem, bo sama wymagała opieki. Na szczęście była mama. Kiedy trzeba było robiła zastrzyki, opatrunki, zmieniała kroplówki. Nie potrzebowała do tego wykształcenia medycznego – starczała miłość oraz odpowiedzialność za Konrada, który jej potrzebował. I właśnie ona była motorem do działania. Pani Jola, b tak nazywali ją wolontariusze, w 2011 roku zginęła w wypadku. Jak zawsze zabiegana robiła zakupy w jednym z marketów, by jak najszybciej wrócić do domu wbiegła na ulicę, wprost pod samochód… Jej śmierć była dla wszystkich wielką tragedią. Nie mógł pogodzić się z tym również Konrad. Wtedy całodobowym opiekunem matki i syna został brat Basi – Andrzej. Byli też wolontariusze, a także Fundacja „Podaj Dalej”.
Spoczywaj w pokoju
Częste dializy oraz przyjmowane regularnie kosztowne leki nie zatrzymały choroby. Po wieloletniej walce, 5 grudnia, w Międzynarodowym Dniu Wolontariusza, Basia przegrała. Jej pogrzeb odbył się, 9 grudnia, na cmentarzu parafialnym w Turku. Rodzina i przyjaciele będą wspominać ją jako kobietę, która pokazała, że mimo wielu przeciwności losu można żyć pełną piersią i wszystkich wokół zarażać optymizmem. Bo motorem, który ją napędzał była miłość. Basiu spoczywaj w pokoju.
Iwona Łechtańska dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72