Siódma rano, grudzień. Na dworze jeszcze ciemno, ale w środku pięknie pachnie jabłuszkami i kiszoną kapustą. Niewielkie pomieszczenie, wyładowane skrzynkami pełnymi pięknych warzyw i owoców rozjaśnia uśmiech pana Henryka. I tak od dziesięcioleci.

82-letni pan Henryk i jego 79-letnia małżonka, pani Danuta, prowadzą najstarszy, wciąż działający warzywniak w Turku. Sklepik mieści się przy ul. Browarnej i jak się okazuje niejeden turkowianin z niego marchew i pomarańcze jadł.

„Kto raz spróbował jabłek czy gruszek na mandarynkach kończąc, nie wspominając pomidorów czy ogórków... już nie kupuje innych…”, „Mój ulubiony warzywniaczek, cudowni ludzie, najlepsze pomarańcze w mieście. Polecam serdecznie, bo chodziłam tam jako mała dziewczynka z mamą, a teraz sama jako mama i gospodyni domowa” – to tylko niektóre z komentarzy mieszkańców Turku.

Ale prowadzenie warzywniaka to nie tylko stanie za ladą. W takim interesie najważniejszy jest dobry, sprawdzony i świeży towar. Dlatego, mimo sędziwego wieku, właściciele cztery razy w tygodniu jeżdżą po niego na giełdę do Kalisza. W taki dzień, a właściwie noc, wstać trzeba już o 1, po to żeby pokonać 40 km, kupić towar i wrócić na otwarcie sklepiku. A potem z uśmiechem sprzedawać go aż do godz. 17:00!

Sytuacja w handlu jest różna. Na co dzień większość osób wybiera zakupy w dużych marketach. Chyba, ze komuś brakuje natki albo marchewki do rosołu, kilku jabłek do szarlotki. Zawsze bliżej wyskoczyć po to do sklepiku nieopodal bloku. Większy ruch jest też przed świętami, bo każdy chce kupić pomarańcze, mandarynki czy pomidory naprawdę dobrej jakości.

W komentarzach pod wpisem na stronie Dziadków Biznesu, do której zgłosił ich własny wnuk, powoli kiełkuje inicjatywa społeczna – ktoś zaproponował zrzutkę na szyld, żeby sklepik był bardziej widoczny. Może rzeczywiście się uda. Ale każdy z nas robiąc codzienne zakupy może wesprzeć właścicieli najstarszego turkowskiego warzywniaczka. I to już od dziś!