Brudzew: Nie chcą odlewni aluminium i ołowiu.Proszą wójta, by uratował pokolenia
W czwartkowe popołudnie restauracja „U Joli” w Kolnicy zmieniła się w salę rozprawy administracyjnej. Spotkali się tam przedstawiciele inwestora, który chce stworzyć zakład pracy w okolicy wiosek Bierzmo i Olimpia, jak również mieszkańcy. Stanowisko olbrzymiej większości uczestników rozprawy było jasne. „Panie wójcie!!! Zdrowie nasze i naszych dzieci w pana rękach!!!” - napisały na transparencie przerażone wizją skażenia środowiska osoby, które liczą na to, że władze gminy do dopuszczą do zrealizowania przedsięwzięcia.
Cofnijmy się do marca 2015 roku. Wtedy to do Urzędu Gminy Brudzew wpłynął wniosek inwestora o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia, polegającego na adaptacji istniejących nieruchomości i placów oraz budowie nowych budynków dla stacji demontażu pojazdów, zakładu demontażu zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego, przetwarzania tworzyw sztucznych i opon, punktu zbierania odpadów niebezpiecznych i innych niż niebezpieczne (np. surowców wtórnych, złomu) oraz odlewni aluminium i ołowiu. Inwestorem tym jest Grzegorz Konopczyński czyli firma Konger, a rolę pełnomocnika firmy pełni Ekolog Sp. z. o. o. z siedzibą w Poznaniu.
W kwietniu wszczęto postępowanie administracyjne. 4 maja do Urzędu Gminy wpłynęła pozytywna opinia sanitarna. Z kolei Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska trzykrotnie przedłużał termin załatwienia sprawy, początkowo z uwagi na konieczność uzupełnienia raportu, następnie z uwagi na trwającą analizę dokumentacji. Postanowienie RDOŚ w Poznaniu wpłynęło do Urzędu Gminy Brudzew w dniu 11 września. Jako że w ramach procedury uwzględniono udział społeczeństwa, każdy miał prawo w terminie 21 dni złożyć swoje uwagi i wnioski dotyczące planowanej inwestycji. Pomysł otworzenia takiego zakładu pracy budzi lęk w mieszkańcach, więc 28 września do Urzędu trafił pisemny sprzeciw mieszkańców sołectwa Olimpia i okolic.
Koniec końców wójt zdecydował, że odbyć powinna się tzw. rozprawa administracyjna. Osoby, które pojawiły się w lokalu „U Joli” w Kolnicy mogły wziąć udział w czymś, co swoją formułą przypominało rozprawę sądową. Na sali obecny był wójt, urzędnicy i samorządowcy, obecni byli też przedstawiciele strony inwestorskiej. Gdy wyjaśniono reguły spotkania oraz gdy zapoznano się z informacjami dotyczącymi mającego powstać zakładu pracy, przyszedł czas na pytania. Chętne osoby mogły podejść do mikrofonu i dopytywać np. o wpływ na środowisko, o to jakie technologie mają być zastosowane w firmie i o wiele innych spraw. Całość spotkania była protokołowana.
Choć zebrani usłyszeli, że rozmaite normy hałasu czy zanieczyszczeń nie zostaną przekroczone, że tego typu zakłady tworzone są niekiedy praktycznie w centrum jakiejś miejscowości, że to nie zakład na skalę huty w Koninie, to jednak słowa te nie trafiały w żaden sposób do mieszkańców gminy Brudzew. Ci raczej zastanawiali się, czy grzyby w pobliskim lesie nie zaczną „świecić”. To oczywiście drobny żart, wyrwany z toku dyskusji, ale w trakcie całego spotkania mało komu było do śmiechu. – Pan ma tylko ekspertyzę, którą wykonał jakiś instytut na prywatne zamówienie. Ja za chwilę zbiorę pieniądze od mieszkańców tej gminy i wynajmę sobie 3 ekspertów, którzy z kolei obalą to wszystko co pan mówi – powiedział nie owijając w bawełnę jeden z przeciwników inwestycji.
Na sali trudno było znaleźć jakiegokolwiek mieszkańca, który popierałby utworzenie zakładu demontażu oraz odlewni aluminium i ołowiu. Zgromadzeni ludzie mówili wprost, że nie do końca wierzą w poszczególne deklaracje, zarzucając jednocześnie właścicielowi terenu, że teoretycznie firma jeszcze nie prowadzi działalności, ale już widywane były pojazdy ciężarowe, pojawiał się dym z kominów oraz dokuczliwy smród. Niektórzy mieszkańcy przynieśli zdjęcia, które są ich zdaniem dowodem na to, że coś się na owej działce dzieje, a nie powinno. Głośno o tego typu wątpliwościach mówił m.in. radny Antosik.
Uczestnicy rozprawy wykazali się sporą dociekliwością. Gdy strona inwestorska uspokoiła zebranych w jednym temacie, szybko pojawiał się kolejny. Pojawiło się m.in. pytanie, czy aby ów demontaż aut - w tym aut z klimatyzacją - nie sprawi, że w powietrze powędruje freon. – Taki czynnik będzie usuwany przez urządzenie, które będzie się znajdowało na stacji demontażu pojazdu, albo będzie to mogła wykonać firma usługowa, która się tym zajmuje, właśnie wyciąganiem takich substancji. Trzeba dodać, że w wiekowych pojazdach wycofanych z eksploatacji często te instalacje już są nieszczelne i często te układy są puste. Jeśli układ jest pełny, wtedy wspomniana procedura następuje. Nie będzie wypuszczania freonu do powietrza tylko będzie to wciągane do urządzenia – tłumaczył przedstawiciel Ekolog Sp. z. o. o., firmy która sporządziła raport oddziaływania na środowisko.
Pojawiły się też pytania, co z metalami ciężkimi, które mogą zdaniem mieszkańców przedostać się do atmosfery? Co z innymi czynnikami, mogącymi zagrozić środowisku? – Te zanieczyszczenia, które już wychodzą po systemie filtracyjnym, są emitowane zgodni z normami. Ilość tych zanieczyszczeń wychodzących z komina nie może przekroczyć norm i tych norm nie przekracza – usłyszeli zebrani w sali „U Joli”.
To, że odbyła się rozprawa administracyjna nie znaczy, że postępowanie się kończy. Dopóki nie zostanie zebrany wyczerpujący materiał dowodowy, władze gminy nie podejmą decyzji. Być może potrzebne będą kolejne opinie, kolejne konsultacje społeczne, może nawet kolejna rozprawa administracyjna.
AW

Akadiusz Wszędybył dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72