W czasie dyskusji największe emocje wzbudził projekt osiedla na ziemiach pokopalnianych. Sporo wątpliwości co do tego typu działania mieli Marek Szczeciński i Ryszard Wypych, ale uspokajali ich inni samorządowcy. – Mamy w jednym kawałku 42 hektary. 330 10-arowych działek, w odległości 1,5 kilometra od projektowanego i już zresztą zalewanego zbiornika wodnego. Jeżeli byśmy nie wykorzystali tej szansy i nie wpisali tego do dokumentów strategicznych, to bylibyśmy głupcami.(...) Jest to naprawdę jedna z największych szans dla naszej gminy. Gdybyśmy to sprzedali naprawdę za małe pieniądze te 300 działek i dali to deweloperowi, który by to całościowo kupił, to jest to nawet  koszt ok. 10 000 000 zł. (…) To jest taka szansa. Proszę nie spuszczać z oka tej szansy dla wszystkich nas, dla gminy, dla ludzi którzy mogą tu przyjechać z Łodzi, Poznania, kupować działki, mieszkać u nas, na naszym terenie – apelował wicewójt Szewczyński.

Wprawdzie część radnych wciąż miała rozmaite obiekcje, dotyczące chociażby kwestii znalezienia nabywców na działki, ale z czarnowidztwem w dalszym ciągu walczył Piotr Szewczyński: – Mamy koncepcję na wypromowanie tego terenu. Mamy dobrze opracowany przez specjalistów plan zagospodarowania, z rozpisanym ciągiem komunikacyjnym, z zaprojektowaną szkołą, z rynkiem. Proszę zostawić to na naszych barkach, my o to zadbamy. Damy ogłoszenie do Dziennika Łódzkiego, do Gazety Wrocławskiej. Nie wierzę, że się ludzie nie odezwą.

– My chcemy przebić Przykonę. Chcemy być lepsi od Przykony. Pozwólcie nam to zrobić – mówił w trakcie ostatniej sesji Rady Gminy Władysławów wicewójt Szewczyński. Samorządowcy skłonili się ku tej wizji i podczas głosowania przyjęli większością głosów miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego.

AW

PS. Powyższy tekst nie był primaaprilisowym żartem, a ukazane w nim treści są jak najbardziej prawdziwe.