Pisowscy złodzieje wraz z różnej maści powinowatymi i kolesiami przyssali się do spółek skarbu państwa, funduszy, fundacji, stowarzyszeń i innych instytucji gdzie można doić pieniądze z budżetu państwa i czynią to na potęgę. Stworzyli na wzór mafii cały system wzajemnych powiązań który daje im poczucie bezkarności tym bardziej, że nad nimi rozpostarty jest parasol ochronny podporządkowanej Ziobrze prokuratury. Nie ma praktycznie dnia aby media nie informowały o gigantycznych przekrętach, sprawach które niby są wszczynane, a faktycznie lądują w „dolnych szufladach” lub są zamiatane pod dywan. Ktoś zapyta – no i co z tego, jak dalej w sondażach PiS ma ok 30% poparcia, a prowincjonalny lud mówi, że kradną ale się dzielą. No dobrze, ale 30% to nie ponad 40% jak miało to miejsce w ostatnich wyborach parlamentarnych.

Do ludzi, także części wyborców PiS zaczyna docierać, że dzielą się nie swoim, tylko tym co nam się po prostu należy (to cytat za klasyczką Szydło). Społeczeństwo nie wyraża zgody na taką „politykę”, nie akceptuje uprawianej przez pisowców grabieży narodowego - przecież naszego wspólnego majątku. Po prostu nie wierzę, że uczciwy, porządny człowiek może obojętnie przechodzić obok tych niegodziwości, że wszystko przysłaniają, usprawiedliwiają, rzucane ochłapy. Piszę o tym wszystkim dlatego ponieważ do wyborów parlamentarnych pozostało 3,5 miesiąca i właśnie teraz konieczne jest szczególne zjednoczenie opozycji i wspólne działanie przeciwko PiS i Konfederacji. Tak Konfederacji – ugrupowaniu skrajnie nacjonalistycznym, a są publicyści którzy mówią wręcz o zabarwieniu faszystowskim, którego jednymi z pierwszoplanowych punktów programu są wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej, Polska bez aborcji, bez osób LBGT i z marginalną pozycją kobiet. Nie można dać się zwieść hasłu Polska bez podatków, to utopia, a ewentualna powyborcza koalicja PiS i Konfederacja to koniec Polski demokratycznej, otwartej, akceptowanej w Europie i cywilizowanym świecie. Chcemy tego? Jestem przekonany, że nie. Niestety, ze smutkiem ale i złością obserwuję jak prominentni przedstawiciele partii opozycyjnych nie potrafią lub nie chcą o pewnych sprawach mówić jednym głosem. Gorzej, że ten brak porozumienia i wspólnego działania ma też miejsce na szczeblu lokalnym także u nas w Turku.

Po wyborach parlamentarnych, a dzisiaj ich wynik to tak „na dwoje babka wróżyła”, w przyszłym roku na wiosnę będą wybory samorządowe. Wybory od których tak wiele będzie zależało. Tak więc szlag mnie trafia i krew zalewa gdy słyszę i czytam jak Antosik z Deruckim i Młynarczykiem wbijają sobie szpilki w tyłek wypisując bzdurne elaboraty o tym kto czego nie zrobił lub zrobił źle, kto gdzie i kogo zatrudnił, jakim to beznadziejnym jest przewodniczącym, lub na kogo nie będzie głosował. Funkcjonujecie Panowie w tej lokalnej polityce już kilka lat więc powinniście wiedzieć, że ta wasza pisanina i okładanie się bzdurnymi zarzutami, najbardziej cieszy Bartosika, Kałużnego i ich halabardników. Zdajecie sobie sprawę z tego jak oni się cieszą? Jaki to będzie miało wpływ na wybory parlamentarne w mieście i powiecie. Takie zachowanie to także prosta droga do przepieprzenia kolejnych wyborów samorządowych. W imieniu Lewicy wzywam Was do opamiętania, wyluzujcie.

Trzeba się pilnie spotkać, porozmawiać, opracować program oraz taktykę na wybory. Wybory które musimy wygrać. Piszę ten tekst miedzy innymi dlatego, abym po wyborach nie musiał wykrzyczeć – a nie mówiłem.

Marian Mirosław Marczewski