Gm. Turek: Zabić lisy, ratować ptaki. Kaczmarek chce odstrzału rudych drapieżników
Wiceprzewodniczący Rady Gminy Turek nie zostanie raczej ulubieńcem obrońców praw zwierząt, ale być może zapunktuje u rolników, hodujących drób. Podczas XXXI sesji Rady Gminy Turek Stanisław Kaczmarek gorąco apelował, by władze gminy podjęły kroki w celu odstrzału lisów, których – zdaniem wiceprzewodniczącego – jest w naszych okolicach zbyt wiele. – Kuropatwy i bażanty mają prawo żyć – stwierdził samorządowiec.
Wiceprzewodniczący zabrał głos podczas punktu obrad, poświęconego na interpelacje. Kaczmarek mówił o tym, że z prośbą o pomoc zwraca się do niego wielu okolicznych rolników. Chodzi o lisy. Rolnicy skarżą się na zbyt dużą populację tychże zwierząt na terenie gminy Turek i nie tylko. Zdaniem wiceprzewodniczącego hodowcy drobiu muszą się borykać z tym, iż lisy zagryzają drób. Inni rolnicy mają problem chociażby z norami, wykopanymi na polach. Stanisław Kaczmarek mówił o tym, że dawniej na łąkach było wiele zajęcy, bażantów, kuropatw. Dziś ich nie ma, ponieważ liczna grupa lisów eliminuje te zwierzęta.
– Podobno pan starosta powołał biegłego, który zbadał, jak to z tymi lisami jest. Okazało się, że biegły stwierdził, iż nie ma problemu, bo wcale ich dużo nie ma. Tylko kwestia gdzie szukał? Może tak szukał, żeby nie znaleźć? Być może to temat kontrowersyjny dla niektórych, ale uważam, że wszystko musi mieć swoją równowagę. Tutaj teraz tej równowagi nie ma – mówił Stanisław Kaczmarek prosząc, by wójt próbował podjąć dialog ze Starostwem Powiatowym czy władzami województwa.
Z argumentami wiceprzewodniczącego zgadzał się wójt. Wspominał, że problem lisów podchodzących pod zabudowania zgłaszali m.in. mieszkańcy Cisewa, zgłaszał sołtys Kalinowej. Ponadto wójt wspomniał, jak to na podwórko jego szwagra wtargnął lis, by złapać kurę, jednak mu się to nie udało.
– Jest problem tych lisów. Jest ich faktycznie dużo. W zasadzie są wszędzie – mówił wójt, żaląc się przy okazji na to, że rozmowy ze starostwem o doprowadzeniu do odstrzału redukcyjnego zmieniły się w wymianę pism między urzędnikami, a nic z tego ostatecznie nie wynikło. Karol Mikołajczyk przyrównał owe wymienianie się pismami pomiędzy Ogrodową a Kaliską do swego rodzaju "list-story", telenoweli.
– Wiemy, że lisy pojawiają się koło świetlicy i przystanku w Kaczkach, podchodzą pod szkołę w Cisewie. Mówimy tu o miejscach publicznych. Starosta powołał biegłego, by stwierdził, czy lisy zagrażają tym miejscom publicznym. Biegły stwierdził, że takiego zagrożenia nie ma. Skoro nie ma, to nie ma podstaw do wydania decyzji o odstrzale redukcyjnym – wyjaśniał wójt, nie kryjąc zawodu.
Jakie kroki może jeszcze podjąć gmina? – Opiniujemy plany poszczególnych kół łowieckich. To jednak nie wójt może z tego rozliczać, ale nadleśniczy. Kompetencje gminy są niestety bardzo małe. Jedyne co mogę, to wymóc, że koła łowieckie będą planować większy odstrzał lisów. Nie podpiszę żadnego planu, jeśli nie będzie wykazana zwyżka odstrzału na naszych terenach. Niestety, nie mamy wpływu na rozliczenie koła łowieckiego, jeśli chodzi o wykonanie takiego planu – wyjaśniał wójt.
AW

Akadiusz Wszędybył dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72