Sprawę budowy potencjalnych kurników poruszyła podczas XXVI sesji radna z Piętna. Magdalena Danisz wyjaśniała, że mieszkańcy zrobią wszystko, by kurników nie było. Trwają m.in. konsultacje z prawnikami. – W opinii prawników, z którymi rozmawiałam, lokalizacja fermy na terenie działki w miejscowości Piętno jest niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Zgodnie bowiem z tym planem dla tego terenu dopuszcza się uprawy polowe, ogrodnicze, zalesienie, a także dozwolona jest modernizacja i rozbudowa istniejącej zabudowy rolniczej. Dozwolona jest rozbudowa istniejącej zabudowy mieszkaniowej w granicach działki. Nie jest zatem możliwa na tym terenie lokalizacja nowej zabudowy, tym bardziej o charakterze wielkoprzemysłowym. Takim niewątpliwie przedsięwzięciem jest ewentualna budowa fermy drobiu.

Radna Danisz proponowała, by w tak ważnej dla mieszkańców Piętna i Wielopola sprawie przewodniczący Rady Miejskiej zdecydował się zlecić opracowanie niezależnej opinii prawnej, dotyczącej zgodności budowy fermy z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Magdalena Danisz prosiła, by w przypadku ewentualnej zgodności inwestycji z planem, doprowadzono do takich zmian w owym planie, by taka inwestycja na pewno nie mogła tam  powstać.

Zdaniem Magdaleny Danisz, burmistrz jest takim włodarzem, który nie pozwoli, by Piętnu czy Wielopolu stała się krzywda. – Znając pana burmistrza, jego profesjonalizm, poczucie odpowiedzialności i troskę o dobro mieszkańców, jestem przekonana, że wspólnie tego dokonamy, nie zasłaniając się żadnymi trudnościami proceduralnymi.

Mocne słowa padły z ust radnej Iwony Marciniak. Radna mówiła o tym, że z racji prowadzonej w Tarnowej walki na rzecz zablokowania budowy kurników, spotykają ją nieprzyjemności. Radna opowiadała o tym, że miała pewną wizytę. Mężczyzna, który ją odwiedził, miał grozić jej tym, że jeśli inwestycja w Tarnowej nie powstanie, to pomniejsze kurniki powstaną w pobliżu domostwa radnej. – Przyszedł do mnie z pretensjami, że - mówiąc brzydko - z buciorami wchodzę w jego życie. Odgrażał się. (…) Mówił, że wokoło wykupi wszystkie działki i na każdej postawi po jednym kurniku, gdyż stwierdził, że budując kurniki pojedynczo nie musi mieć pozwolenia z ochrony środowiska. Mamy przeogromny problem! – wyjaśniała poruszona radna.

Iwona Marciniak wskazywała, że istniejące problemy to jeszcze nie wszystko. Pojawiają się nowe. – Otrzymałam od mieszkańców informację. Nie wiem co się dzieje! Następny pan z gminy Władysławów, z Russocic, wystąpił o pozwolenie na inwestycję, w postaci budowy wiaty, stanowiącej wybieg dla gęsi w istniejącym gospodarstwie rolnym, według projektu budowlanego. Ta działka jest bardzo blisko działki, gdzie tamten inwestor chce stawiać dwa kurniki. Ona jest terenem niezabudowanym. Ja sobie nie wyobrażam, żeby tam miało powstać coś na tysiące gęsi!

Zdaniem radnej Marciniak i radnej Danisz, gmina musi się zjednoczyć i zablokować każdą z drobiarskich inwestycji. W ocenie radnych, jeśli któremuś inwestorowi idą się postawić kurniki, to będzie to jak wyłom w murze obronnym. – To wtedy pójdzie jedna za drugą – mówiła o niechcianych inwestycjach Iwona Marciniak.

Głos w sprawie zabrał także strażak i radny w jednej osobie. Zdzisław Choinka uczulał obradujących, by pamiętali o tym, że w Polsce i Wielkopolsce pojawiają się ogniska ptasiej grypy. To wiąże się z błyskawicznym zabezpieczeniem dróg wjazdu do takiej strefy zapowietrzenia, z wybiciem ptactwa, z kontrolami podróżujących autami, z rozstawieniem mat dezynfekcyjnych. Radny mówił to, by wszyscy zastanowili się, jakie ryzyko teoretycznie może zagościć w gminie Tuliszków, jeśli nagle na kilku wsiach będzie stał kurnik przy kurniku.

– Nie będziemy jeść domowych jajek. Zobaczycie. Jak będą kurniki, to gdy zrobi się zapowietrzenie, to wybiją nasze kury w domu. Nie będzie nic. Takie ogniska powstają – mówił radny Nowakowski, mający podobne zdania jak radny Choinka.

– Wychodzi na to, że gmina ma inwazję drobiową. Gdzie się nie ruszyć, tam zaczyna być słychać o tego typu sprawach. To nie jest wszystko proste i łatwe. Interpretacje zapisów miejscowego planu zagospodarowania są naprawdę różne i w zależności od tego, kto je czyta, to inaczej je może interpretować – mówił burmistrz dodając, że owe kurniki to produkcja rolna. Z racji tego nie przynoszą one do budżetu gminy jakichś szczególnych wpływów, zatrudnione pewnie będą pojedyncze osoby. Jak więc zauważył burmistrz, trudno tu mówić o korzyściach, jest za to niezadowolenie społeczne. Grzegorz Ciesielski wyjaśniał, że wstrzymuje się od ocen i opinii, gdyż jako burmistrz musi jednak przede wszystkim dbać o aspekty formalne i prawne. – Jest to spory problem. Tego nie ukrywam. Sytuacja jest trudna. (…) Problem jest i trzeba się z nim zmierzyć. Innego wyjścia nie mamy.

AW