czwartek 25 kwietnia 2024

Jarosława, Marka, Wiki

reklama

Wspomnienia wolontariusza z wakacji/Łukasz Joksch

Wspomnienia wolontariusza z wakacji/Łukasz Joksch
 

W dniu 30 czerwca 2010 roku wolontariusze skupieni przy Centrum Wolontariatu i Organizacji Pozarządowych MOPS w Turku i okolic wyjechali do Gdyni na wczaso-rekolekcje, by pomagać osobom niepełnosprawnym w czynnościach życia codziennego. Podróż rozpoczęła się zbiórką przy kościele pw. NSPJ w Turku. Tam wsiedli do busa wraz z podopiecznymi. Kolejnym punktem był Włocławek - centrala główna wyjazdu. To właśnie tam zjeżdżali się niepełnosprawni i wolontariusze z różnych części Polski: Turku, Konina, Włocławka, Gorzowa Wlkp., Warszawy i wielu innych mniejszych miejscowości. We Włocławku wszyscy wsiedliśmy do dwóch autokarów i ruszyliśmy w mozolną drogę w kierunku morza. Przez całą drogę dopisywała nam wyśmienita pogoda, chociaż niektórym osobom dawała się we znaki - w szczególności osobą starszym.

Kiedy zajechaliśmy na miejsce, jeszcze przed rozpakowaniem bagaży, przywitał nas gospodarz wyjazdu - ks. Paweł Zalewski. Wiele osób, które były po raz pierwszy na tego typu wyjeździe zwracały do się do księdza „Proszę Pana” dlatego, że nie wyróżniał się szczególnie z tłumu - był ubrany w krótkie spodenki i ciężko pracował pomagając wypakowywać bagaże, czy przenosząc niepełnosprawnych z autokaru na wózki inwalidzkie. Kiedy wszyscy odnaleźli swoje bagaże, nadszedł czas na krótkie spotkanie oraz zameldowanie się w swoich klasach. Wolontariuszom powierzono osoby, nad którymi od tej pory, aż do dnia wyjazdu mieli się opiekować. Wolontariuszki opiekowały się wyłącznie kobietami a wolontariusze wyłącznie mężczyznami. Spaliśmy w IX Liceum Medycznym w Gdyni. Osoby niepełnosprawne na parterze, podzieleni na mężczyzn i kobiety. Podobny podział obowiązywał wolontariuszy z tym, że ci spali na pierwszym i drugim piętrze budynku. W turnusie uczestniczyły osoby z różnymi schorzeniami, były osoby całkowicie sparaliżowane, jeżdżące wyłącznie na wózkach inwalidzkich, nie potrafiące nic mówić ale uczestnikami były też osoby sprawne umysłowo mające wyłącznie problemy z poruszaniem się. Dla wielu z nich była to jedyna możliwość wyjścia z domu w ciągu roku. Poruszające jest to, że część odkładało pieniądze na wyjazd przez cały rok a trzeba podkreślić, że koszt tych wczaso-rokolekcji nie jest wysoki tym bardziej, że księdzu Zalewskiemu pomaga wielu sponsorów. Nasi podopieczni spali na łóżkach szpitalnych, bądź na materacach, natomiast wolontariusze na karimatach i w śpiworach, ale nikt na to nie narzekał.

reklama

Każdy kolejny dzień wyglądał bardzo podobnie. Najpierw wstawali wolontariusze ok. godz. 6-7 nad ranem, by samemu się ubrać, umyć czy wykąpać. Potem trzeba było pomóc ubrać się podopiecznym. Z tego względy, że w tym roku było mniej wolontariuszy niż w latach poprzednich, automatycznie każdy wolontariusz opiekował się kilkoma niepełnosprawnymi. Ci wolontariusze, którzy przyjechali do Gdyni po raz pierwszy troszczyli się maksymalne dwoma osobami, jednak weterani, którzy przyjeżdżają tu, np. od 7 czy 9 lat opiekowali się nawet pięcioma osobami! Kolejnym punktem dnia była śniadanie o godzinie ósmej, któremu zawsze towarzyszył ogrom śmiechu. Po śniadaniu zawsze chodziliśmy na mszę poranną, a po powrocie z niej mieliśmy codziennie spotkanie w grupach, nad którymi pieczę sprawowali klerycy. Następnie mieliśmy chwilę czasu wolnego, by później udać się na obiad, który rozpoczynał się o godzinie trzynastej. Po obiedzie do godziny siedemnastej mieliśmy czas wolny. Pisząc „czas wolny” należy pamiętać, że zawsze gdziekolwiek by nie chcieli iść wolontariusze każdorazowo zabrali ze sobą swoich podopiecznych. O godz. 18 jedliśmy kolację, po której udawaliśmy się na wieczorek pogodny. Podczas jego trwania wyznaczeni wolontariusze wraz z osobami niepełnosprawnymi przygotowywały godzinny repertuar sceniczny, humorystyczny rozrywkowy. Zawsze były konkurencje, mające na celu zbliżyć do siebie wszystkich uczestników wyjazdu. Często brakowało wyszukanej scenografii, ale to nie stanowiło jakiś poważniejszych problemów. Na którymś z wieczorków chłopacy, którzy potrafią grać na wielu instrumentach zamarzyli sobie, że chcą rozbawić publiczność grą na perkusji. Nic prostszego! Przytargali z kuchni dwa ogromne 50-cio litrowe gary, stos przykrywek, metalowe łyżki, puszki po coli, plastikowe miski i kosze na śmieci, ubijaczki do białek i drewniane pałki do ciasta, które służyły im za pałeczki. Chłopacy dali taki koncert, aż wszyscy zaniemówili. Dźwięk ich perkusji niewiele odbiegał od tej perkusji, najbardziej były jednak zadowolone osoby niepełnosprawne, które nigdy w życiu nie widziały perkusji. Po wieczorku odbywała się wspólna modlitwa, a potem wolontariusze pomagali w toalecie podopiecznym oraz kładli ich spać. Te czynności zajmowały zazwyczaj czas do godz. 22-23. Tak wyglądał skrócony schemat dnia, jednak każdy dzień przynosił nowe wrażenia, o których będzie mowa w dalszej części sprawozdania.

Oprócz tego, że każdy kimś się zajmował, wszyscy wolontariusze mieli dodatkowe zadania. Byli oni podzieleni na 5 grup, każda z nich miała wyznaczone zadanie na dany dzień, a codziennie grupy wymieniały się zadaniami. Aby uniknąć nieporozumień, na głównym holu był wywieszony grafik z dokładnymi wytycznymi. Grupa gospodarcza - odpowiadała za śniadanie, obiad i kolacje. Musiała przygotować posiłki rozłożyć naczynia i sztućce na stołach, a po każdym posiłku zobowiązana była pozmywać naczynia.

Grupa porządkowa - jej zadaniem było zachowanie porządku na zajmowanym terenie szkoły. Musiała na bieżąco wynosić śmieci, zamiatać oraz myć prysznice oraz toalety.

Grupa liturgiczna - odpowiadała za oprawę liturgiczną podczas mszy świętych. Osoby z tej grupy czytały podczas mszy oraz śpiewały psalmy.

reklama

Grupa humoru - odpowiadała za przygotowanie wcześniej wspomnianego wieczorku humoru.

Grupa odpoczywająca - grupa, która w danym dniu, nie miało dodatkowych obowiązków.

Oprócz tych dyżurów każdej nocy dwóch chłopaków pełniło dyżur nocny. Nie mogli zasnąć przez całą noc! Byli odpowiedzialni za to, by przewrócić sparaliżowaną osobę w łóżku na drugi bok, by ta nie zdrętwiała, pomóc w dojściu do toalety oraz po prostu gdyby ktoś się źle poczuł to wolontariusz mógł wszcząć odpowiednie kroki.

Pisząc o zajęciach wolontariuszy warto wspomnieć, że dla nich ten wyjazd to przede wszystkim praca i oddanie się drugiej osobie niż wypoczynek. Ich dzień zaczynał się ok. godz. 6 rano, a kończył ok. 22-23. Dopiero wtedy mieli czas wolny dla siebie samych. Nikt z tego powodu nie narzekał. Co więcej, wiedząc, że przeżyli ciężki dzień i czekach ich kolejny pewnie jeszcze cięższy spotkali się razem w grupach i do późnych godzin dyskutowali ze sobą. Często te dyskusje przeciągały się do wschodu słońca, a co za tym idzie wielu z nich w ciągu całej doby nie spało więcej niż cztery godziny!
O wolontariuszach ciężko pisać, bo nie ma słów, które opisałyby ich poświęcenie i zaangażowanie w niesienie pomocy innym. Wielu z nich oprócz tego że opiekowało się pięcioma niepełnosprawnymi, miało dodatkowe dyżury to jeszcze pomagali innym wolontariuszom, którzy przyjechali do Gdyni pierwszy raz! W tym gronie nie ma osoby, która odmówi komukolwiek pomocy.
Bardzo ciężko pracują tam chłopacy, którzy muszą codziennie na każdy posiłek zwozić i powrotem wwozić niepełnosprawnych na wózkach inwalidzkich z parteru do piwnicy, gdzie mamy prowizoryczną stołówkę. Co prawda są specjalnie przygotowane szyny z desek na wózki, jednak mimo to należy włożyć ogrom pracy i wysiłku by w ten sposób przetransportować kilkudziesięciu niepełnosprawnych.

Nie odpoczywali również klerycy i ksiądz Paweł Zalewski, którzy oprócz czynności stricte liturgicznych, pracowali tak samo jak wolontariusze i tak samo opiekowali się konkretnymi osobami.

Pobyt w Gdyni to coś więcej niż samo bycie na wakacjach nad morzem. Tam poznaliśmy wielu nowych znajomych, a nawet przyjaciół. Codziennie mieliśmy zorganizowane wycieczki w różne części miasta. W pamięci utkwiło mi kilka, które postaram się przytoczyć. Pewnego dnia wyszliśmy z niepełnosprawnymi na plażę, ale nie tylko z tymi którzy potrafią chodzić o własnych siłach ale również z tymi na wózkach inwalidzkich. Podjechaliśmy z nimi praktycznie nad samo morze, gdyż tam prowadzi drewniany pomost. Dla wielu turystów było czymś szokującym fakt, że wolontariusze biorą na swoje ręce sparaliżowane osoby z wózków inwalidzkich i zanoszą je do morza, by w nim wykąpać się choć przez chwilę. Uśmiechu naszych podopiecznych nie da się do niczego porównać. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu „dotknęło” morza. Kolejnego dnia byliśmy całą grupą na takich małych samochodzikach (takich z luna parku, co jeżdżą i zderzają się ze sobą). Tutaj również nie było żadnych barier wiekowych czy „schorzeniowych”. Za sterami ów samochodzików zasiadały kobiety 60-letnie, sparaliżowane dzieci, czy niepełnosprawni mężczyźni. Wszyscy byli zadowoleni, a śmiechu przy tym co nie miara!

Innego dnia wchodziliśmy na górę, na szczycie której znajdował się krzyż. Tutaj również nie było problemem wciągnięcie wózków inwalidzkich na sam szczyt. Co prawda chłopaków było mniej niż wózków, ale pomagali klerycy z księdzem oraz dziewczyny, które po prostu częściej się zmieniały. Po raz kolejny wspomnę o tym jak zadowoleni byli podopieczni, a w szczególności ci na wózkach, przecież na co dzień nie mają możliwości wchodzić tak wysoko i podziwiać panoramy miasta, gdzie chodzący ludzie są rozmiarów mrówek. Co prawda wolontariusze byli bardzo zmęczeni ale przyświecała im myśl że pomogli innym, a poza tym za chwilę będą z tej góry za chwilę zjeżdżali.
Takich historii było klika dziennie. W Gdyni trzeba po prostu być i samemu to przeżyć!

Łukasz Joksch

Marcin Derucki dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB

email: redakcja@turek.net.pl

telefon: 787 77 74 72

Dodatkowe zdjęcia do artykułu
2
3
Podobne artykuły
Grafik płakał jak projektował, czyli...

Grafik płakał jak projektował, czyli wspólne święta majowe w Turku

z dzisiaj
Dzień Camemberta z Mleczarnią Turek

Dzień Camemberta z Mleczarnią Turek

z dzisiaj
Andrzej Jarek: Czy można oszukać Turkowski lud?

Andrzej Jarek: Czy można oszukać Turkowski lud?

z dzisiaj
XXV Puchar Wielkopolski Okręgowego Związku...

XXV Puchar Wielkopolski Okręgowego Związku Karate w Turku

z dzisiaj
 Szkolenie strażaków z Polską Spółką...

Szkolenie strażaków z Polską Spółką Gazownictwa

z dzisiaj
Otwarte Mistrzostwa Polski OYAMA i KYOKUSHIN...

Otwarte Mistrzostwa Polski OYAMA i KYOKUSHIN Karate z udziałem...

z dzisiaj

Komentarze ()

Komentując korzystasz z narzędzia Facebooka. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników. Aby zgłosić naruszenie - kliknij w link "Zgłoś Facebookowi" przy wybranym poście. Regulamin i zasady obowiązujące na Facebooku znajdują się pod adresem https://www.facebook.com/policies

reklama
reklama
reklama