Pamiętaj chemiku młody… niezwykłe lekcje chemii w Gimnazjum nr 2

Powiedzmy wprost i bez owijania w bawełnę: nie wielu ludzi uważa lekcję chemii za coś więcej niż tylko uciążliwy obowiązek. Kwasy karboksylowe, wiązania kowalencyjne spolaryzowane, budowa pochodnych węglowodorów- cała ta banda śni się niektórym uczniom po nocach, zatruwając ich spokojny sen koszmarami o niezapowiedzianych kartkówkach. Ja jednak nigdy nie uważałam nauki za nic stresującego, wprost przeciwnie, uwielbiam przedmioty ścisłe. Dlatego tak chętnie zgodziłam się pomóc, kiedy zaproponowano mi udział w zaszczepianiu mojego zamiłowania naszym młodszym kolega z szóstych klas. A nie ma lepszego sposobu na zaciekawienie kogoś chemią, niż pokazanie mu jej w praktyce.
Dlatego w naszej szkole odbyła się seria lekcji pokazowych, podczas których daliśmy okazje młodszym uczniom wykonać kilka prostych, ale ciekawych doświadczeń. Razem z kolegami, w zdobywanych z dnia na dzień w pośpiechu białych fartuchach laboratoryjnych stawiliśmy się w pracowni chemiczne w środę rano, by przychodzić tam co dzień do końca tygodnia. Czułam się cudownie w roli pomocnika nauczyciela odzianego w biel Jeźdźca Chemii. Dawanie drobnych rad młodszym kolegą o tym jak najefektywniej spalić siarkę tak, by oranż metylowy nabrał cudownego czerwonego koloru przyniosło mi zaskakująco dużo frajdy i satysfakcji. W sumie, to byłam tak zaaferowana i rozradowana zwykłym zapalaniem świeczek, że nauczycielki prowadzące, pani Perlińska i pani Szafarz, okrzyknęły mnie zgodnie szkolna piromanką. Choć mogło to mieć też coś wspólnego z moim dzikim chichotem, kiedy podpaliłam dłoń kolegi Mateusza podczas doświadczania pt. „Płonąca ręka”…
Zadowolenie z przebiegu lekcji nie było raczej jednostronne. Za równo uczniowie SP 1 , jak i SP5 wydawali mi się zadowoleni z okazji, by za równo dowiedzieć się czegoś nowego, jak i popisać się już dobytą wiedzą. W każdej z sześciu goszczonych w naszej szkole grup szóstoklasistów znalazło się co najmniej kilku, którzy moim skromnym zdaniem nie będą mieć większych problemów z przedmiotami ścisłymi w gimnazjum, i co najmniej jeden uczeń, który z chemii poradzi sobie śpiewająco. Podczas zajęć nie było najdrobniejszych problemów z ustaleniem co powoduje mętnie wody wapiennej, czy powodu, dla którego świeczka bez dopływu powietrza gaśnie. Szóstoklasiści nie mieli nawet większych problemów z przeprowadzaniem reakcji otrzymywania kwasów czy otrzymywania tlenu poprzez spalanie manganianu VI potasu, choć tu poza sprytem uczniów dużą cześć zasługi trzeba tu przypisać wyżej wspomnianym nauczycielką prowadzącym.
Warsztaty były ciekawym doświadczeniem, śmiem twierdzić, że nie tylko dla mnie. Razem z kolegami poprzez pomoc młodszym uczniom mieliśmy okazję przekonać się jak męcząca, ale i satysfakcjonująca może być praca nauczyciela, co pomogło nam spojrzeć na wykonujących ją pracowników naszej szkoły w zupełnie innym świetle, z większą dozą szacunku. Za to uczniowie klas szóstych na pewno nie przestraszą się już tak łatwo pierwszego sprawdzianu z chemii w przyszłym roku szkolnym. Nie mogę się już doczekać wtorku 10.02, kiedy na dniach otwartej szkoły będę mogła znowu wcielić się w odzianego w biały fartuch Jeźdźca Chemii- piromana.
Magdalena Perlińska
uczennica Gimnazjum nr 2 w Turku
Źródło: Gimnazjum nr 2 im. Mikołaja Kopernika w Turku

Marcin Derucki dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72