Lech Lament - "antybohater" konwencji TS-u
W niedzielne popołudnie w murach MDK odbyła się konwencja wyborcza Towarzystwa Samorządowego, której zasady były jasne – jak najkorzystniejsze przedstawienie swoich wyborczych obietnic, przy jednoczesnym zapewnianiu się samorządowców o wzajemnym wsparciu i poparciu. Z konwencji tej wyłamał się Lech Lament, który choć kandyduje z listy TS-u do Rady Miejskiej w okręgu nr 16, pozwolił sobie na srogą krytykę tego, co dzieje się w mieście.
Nim Lech Lament dotarł do mikrofonu, wysłuchał m.in. wiceburmistrza Mirosława Mękarskiego, kandydatów do Rady Powiatu, a także kilkunastu kandydatów na radnych miejskich. Wtedy przyszedł czas na Lecha Lamenta... i zrobiło się dziwnie. – Proszę państwa, ja tu wszystkich chciałem chwalić, a niestety jest mi bardzo smutno. Nikt nie poruszył sprawy kultury.
Kandydat na radnego stwierdził na początek, że osiedle na którym mieszka to przestrzeń wywołująca poczucie wstydu, która wygląda, jakby pamiętała Bolesława Chrobrego. Lech Lament uznał jednak, że nie będzie wzrokiem wskazywał odpowiedzialnych za to osób, bo skoro wszyscy uważają, że jest on człowiekiem zajmującym się kulturą, to głównie o tym będzie mówił w swej – jak się okazało bardzo gorzkiej – wypowiedzi.
Lament zauważył, że podczas prezentacji kandydatów pojawiały się osoby stanowiące kadry miejscowych szkół, tymczasem jeśli chodzi o kulturę, to w turkowskich szkołach nikt nie pomyślał o tym, by zorganizować np. dla młodzieży spotkanie autorskie właśnie z Lechem Lamentem. Takie wydarzenia odbywały się chociażby w placówkach oświatowych w gminach Tuliszków cz Kawęczyn i innych, a – jak stwierdził Lament – w Turku jakoś nikt na to nie wpadł. Mało tego, Lech Lament zauważył, że nie tylko chodzi o to, że nikt nie pamiętał o nim, co raczej o to, że nawet żaden z jego piszących kolegów nie zasłużył sobie na wieczór autorski w którejś z turkowskich szkół. Zdaniem kandydata na radnego cała sytuacja zmusza do refleksji nad tym, czy w Turku wiadomo, jak kultura ma działać? Dało się odczuć, iż w mniemaniu Lecha Lamenta chyba tak nie jest, bo w Turku raczej wszyscy pamiętają tylko o sporcie.
– Jeszcze piłką sportową nikogo się nie wychowało. Wychowało się na Gombrowiczu, na Żeromskim. (…) Mam nadzieję, że w przyszłości pieniądze będą też szły np. na Stowarzyszenie „Przystań”, na bibliotekę, na konkurs poetycki, na wszystkie inne stowarzyszenia – mówił Lament.
Choć uczestnik niedzielnej konwencji będąc przy mikrofonie powiedział już dużo, to miał jeszcze kilka uwag w zanadrzu. Znany turkowski literat wskazał obecnym na sali, że teoretycznie mówi się, że stowarzyszeń jest wiele, po czym zasugerował, że przy dzieleniu funduszami trzeba patrzeć rzetelnie na namacalną efektowność działania stowarzyszeń i wspierać te, które naprawdę funkcjonują prężnie. – Pieniądze daje się na te stowarzyszenia, które działają, a nie, że od czasu do czasu jakieś sybiraki się... – mówił Lech Lament i w tym momencie Mirosław Mękarski podjął próbę nakłonienia go do kończenia swych wywodów. Autor kontrowersyjnej wypowiedzi dodał tylko jeszcze, że należy pamiętać, iż stworzenie Bibliotheca Turcoviana to też jego sukces.
Wiceburmistrz Mirosław Mękarski zaznaczył, że część Turku, o którego szpetocie i zaniedbaniu mówił Lament czyli np. ulice Broniewskiego i Smorawińskiego, to ulice powiatowe.
AW