1. Dobry nadzór. Lepsza konsumpcja.

Manipulacja opinią publiczną to wręcz popisowy numer Ryszarda Bartosika. Przykłady takiej szkodliwej i destrukcyjnej działalności można obserwować prawie codziennie, gdy radny kugluje faktami w dowolny dla siebie sposób. Na przykład chełpienie się doskonałym nadzorem nad szpitalem w latach swojego starostowania. Tylko radny  jakoś nie wspomina o tym, że w latach 2007-2010 SP ZOZ zwiększył przychody o 11 milionów złotych m.in. z tytułu zwiększonych kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Co się takiego stało z dodatkowymi środkami, że szpital nie pozbył się długów?  Może te pieniądze zostały po prostu skonsumowane? Czy tak ma wyglądać „dobry nadzór”? 

2. Plan przyjęty. Plan martwy.

A co z przyjętym w 2007 roku Planem naprawczym dla tonącego szpitala? Na jego stworzenie wydano ponad 30 tys. zł, a Ryszard Bartosik, główny orędownik pomysłu naprawiania lecznicy, straszył radnych, że jeśli planu nie przyjmą, to szpital trzeba będzie zamknąć. Nikt do dzisiaj nie wie co się takiego stało, że plan nie był realizowany. Że pozostał tylko martwym dokumentem, a jedyną korzyść wyniosła firma, która skasowała pieniądze za jego stworzenie. Czy wyjaśnienia na ten temat nie należą się środowiskom szpitalnym?

3. Żona w LO. Swoim Ludziom Dobrze.

Obecny szef struktur powiatowych Prawa i Sprawiedliwości lubuje się w ocenach. Niemal co tydzień zwołuje konferencje prasowe, by rozliczać innych za podjęte decyzje. Może jest to sposób, by zatrzeć fatalne wrażenie po latach swoich rządów na fotelu starosty. Z pewnością Ryszard Bartosik wolałby, aby nie pamiętano jak doprowadził w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Turku – czyli jednostce podległej powiatowi - do zatrudnienia własnej żony, chociaż miała nieźle płatną pracę w innej szkole. Mimo braku miejsc pracy dla młodych osób po studiach, akurat w liceum, dla żony starosty, etacik znalazł się. Takie to prawo i sprawiedliwość w wydaniu obecnego radnego Bartosika.

4. Ciepła posadka w PGKiM. Płacą mieszkańcy.

A propos etatów. Polityk PiS rodem z Kowali Pańskich dobrze opanował sztukę zdobywania „ciepłych posad”. Po tym jak utracił stanowisko starosty, dziwnym trafem, nagle znalazł pracę w należącej do miasta spółce PGKiM. I to na stanowisku, którego wcześniej nie było. Nikt nie wie czy otrzymał tę robotę w drodze konkursu, czy też „nadania”. Czym się tam zajmuje również trudno dociec, bo nadzwyczaj często jest widziany w gabinecie burmistrza. Na wszelkie pytania reaguje nerwowością i oskarżeniami o skierowaną przeciwko niemu ,,zorganizowaną akcję’’. Wiadomo za to, że na sowite wynagrodzenie Ryszarda Bartosika składają się mieszkańcy Turku ze swoich wysokich czynszów, a wkrótce z opłat za śmieci (o ile PGKiM wygra przetarg).

5. ZUS. Dieta i zasiłek w jednym.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych większej części społeczeństwa kojarzy się z pazernością. Dobrych wspomnień na temat ZUS-u nie ma również pewnie radny Bartosik po tym, jak został zmuszony do zwrotu nienależnie pobranych świadczeń za 4 miesiące (od grudnia 2010 do kwietnia 2011). Nazwijmy to wprost: były starosta, który tak troszczy się o dobro publiczne, głośno ubolewa nad długami szpitala, zwyczajnie próbował naciągnąć ubezpieczyciela, a więc wszystkich podatników.

6. Pusty wniosek? To nie problem. 

Mało kto wie, że za sprawą Ryszarda Bartosika w 2010 roku nasz powiat cieszył się wątpliwą sławą w Urzędzie Marszałkowskim w Poznaniu. Urzędnicy marszałka pękali ze śmiechu pokazując sobie PUSTY wniosek na dofinansowanie budowy domów dziecka w powiecie tureckim, podpisany przez starostę Ryszarda. Gdy urząd dał szansę rehabilitacji, kierując pismo do powiatu z sugestią uzupełnienia dokumentacji, ówczesny starosta nawet nie raczył odpisać. Tak to zmarnowano szansę na pozyskanie 2 mln zł z funduszy unijnych. No, ale jak wysyła się puste wnioski...

7. Wzięli kredyt. Na co?

Z pozyskiwaniem pieniędzy u Ryszarda Bartosika jest więc krucho, za to z ich wydawaniem wprost przeciwnie. Pod koniec 2009 roku obecny radny, a ówczesny starosta przeforsował w Radzie Powiatu zaciągnięcie 10-milionowego kredytu z przeznaczeniem na poprawę infrastruktury drogowej. Pieniądze ,,jakoś tam” rozdysponowano. Tylko, że do dzisiaj nie wiadomo, jak zagospodarowano 1,5 mln zł z tej sumy. Na pewno nie zostały zainwestowane w drogi. Z pewnością pomysłodawca wzięcia kredytu coś na ten temat mógłby powiedzieć. Tylko czy zechciałby?

8. Szkoły nie będzie. Majątku też nie.

Prócz talentu do wydawania pieniędzy, nasz główny specjalista do spraw wszelakich w PGKiM zna się doskonale na sprawach funkcjonowania szkół wyższych. Oskarża władze powiatu o nieudolność w staraniach o odzyskanie majątku po likwidowanym Wydziale Zamiejscowym PWSZ. Tylko że to Ryszard Bartosik  jest podpisany pod aktem notarialnym, którego zapisy de facto wykluczają możliwość dochodzenia przez powiat zwrotu tych pomieszczeń od uczelni. Cała zabawa w szkolnictwo wyższe w wykonaniu dziś radnego, a kiedyś starosty, kosztowała powiat 2 mln zł. Na dzisiaj prawdopodobnie straconych.

9.  Zdrojki Lewe. Tak się robi zadymę.

Prawie cały ubiegły rok mieszkańcy powiatu przyglądali się politycznej zadymie z budową drogi na Zdrojkach Lewych. Radny PiS nie omieszkał wykorzystać sytuacji, by dołożyć swoim przeciwnikom politycznym w powiecie i oskarżać ich o złą wolę, a wręcz niedotrzymanie podjętych zobowiązań. No to przypomnijmy: porozumienie pomiędzy miastem i powiatem w sprawie budowy drogi zawarto już w 2006 roku, a potem przez trzy kolejne lata Zarząd Ryszarda Bartosika nic w tej sprawie nie zrobił (mimo, że miasto dwukrotnie zabezpieczyło w budżecie środki na ten cel). Powiat obudził się krótko przed wyborami w 2010 roku. Najpierw ogłaszając przetarg na wykonanie projektu drogi, a następnie go... unieważniając. W efekcie porozumienie zawarte na tę inwestycję wygasło. Oczywiście gdyby zapytać R. Bartosika o tą sprawę, to pewnie odpowie że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak zwykle.

10.  Szeryf? Chyba w cyrku.‹

Radny Ryszard Bartosik w swoim pędzie do władzy nie cofa się przed niczym. Nawet za cenę śmieszności. Na konferencji prasowej zarzuca Zarządowi powiatu kretynizm, czym budzi tylko zażenowanie mediów. Albo niedawna heca z plakatami w westernowym stylu oczerniającymi starostów. Ciekawe czy radny sam wpadł na taki pomysł, czy ktoś mu go podpowiedział. Akcja wywołała efekt odwrotny od zamierzonego – ludzie na ulicach w większości pukali się w głowę na tak durny koncept, zaś dziennikarze po cichu kpili z autora, który dumnie pozował do zdjęć z plakatem w garści. Jeśliby trzymać się konwencji Dzikiego Zachodu, to nawet wysilając wyobraźnię, trudno mieć skojarzenia z Ryszardem Bartosikiem jako szeryfem. No, chyba że w cyrku.

Zbigniew Bartosik
Starosta Turecki