Złapali pod sklepem, wciągnęli na członka
Brutalny atak? Bandycka napaść? - zastanawiał się zapewne niejeden z naszych czytelników, widząc powyższy tytuł rodem z kroniki kryminalnej. Bynajmniej - po prostu tak o uprawianiu lokalnej polityki mówiono w pewnym momencie podczas XXIV Sesji Rady Gminy Turek, w trakcie której część samorządowców wspinała się na poziom absurdu, którego wykreowania nie powstydziłby się sam Stanisław Bareja.
Rozbawienie i solidne rozluźnienie atmosfery nastąpiło pod koniec sesji. Wtedy to przewodniczący Rady Gminy poinformował - raczej pro forma - samorządowców o tym, iż grupa osób zawiązała Klub Radnych PSL. Póki co tworzy go trzech gentlemanów: Józef Przybył, Henryk Zagozda i Jan Karbowy. Ireneusz Kolenda zauważył, iż on jest raczej zwolennikiem wspólnej pracy samorządowców niż tworzenia pewnych podgrup, ale ciekawsze zastrzeżenia do zaistniałej sytuacji miał Dariusz Filipiak.
Młodszy z radnych Filipiaków od razu zapytał obecnego na sali mecenasa, czy aby członek Rady Gminy może będąc w jednym klubie stworzyć inny i na dodatek zostać jego przewodniczącym. Michał Harasny odparł, iż o tym decyduje statut gminy, ewentualnie danego klubu. Takiej właśnie odpowiedzi oczekiwał zapewne Dariusz Filipiak, który momentalnie zwrócił uwagę na to, że Jan Karbowy powołał do życia nowy polityczny twór, choć wciąż formalnie jest częścią innego, t.j. klubu „Aktywni dla gminy Turek”: – Panie Janie Karbowy, informuję pana, że jest pan nadal członkiem naszego klubu, informuję pana w kwestii formalnej. Pani Halina Kowalska wystosowała swego czasu pismo z rezygnacją , a pan być może zapomniał. No ok, działa pan prężnie...
Z takim stanem rzeczy nie mógł bynajmniej zgodzić się przewodniczący nowego Klubu Radnych PSL i przypominał, iż kilka razy ustnie dał już odpowiednim osobom do zrozumienia, że nie chce działać w lokalnej polityce w ramach „Aktywnych dla gminy Turek”. Słowa te bynajmniej nie przekonywały części samorządowców. Dariusz Filipiak mówił o tym, że ma podpisaną przez Jana Karbowego deklarację, więc to zobowiązuje go do stosowania się do statutu. Ten z kolei zabrania bycia jednocześnie w dwóch tego typu tworach. – Jak się deklarację podpisuje, to trzeba wiedzieć co się podpisuje – pouczał Marek Drzewiecki.
Na sali obrad w budynku przy ul. Ogrodowej było już dość wesoło, ale prawdziwe salwy śmiechu miały dopiero nadejść. Jak się okazało, orężem Jana Karbowego w walce na słowa i argumenty stało się podpieranie niewiedzą. – Kto w ogóle mi dał jakiś regulamin, czy coś mi przedstawiliście?! Nie, dorwaliście mnie koło sklepu, żeby mnie wpisać... – kontrował samorządowiec. Pomieszczenie pełne radnych i sołtysów przeszył rechot zebranych, „z łapanki takiej ulicznej” rzucił ktoś pod nosem. – Panie Janku. Nikt nikogo nie łapał. Nie byłem koło żadnego sklepu, ja pana nie łapałem – pogłoski o politycznych łowach w stylu „wolnej amerykanki” dementował na bieżąco Dariusz Filipiak.
Wprawdzie pojawiły się próby rozwiązania tej kuriozalnej sytuacji, lecz było to równie skutecznie, co szybsze przebieranie nogami w ruchomych piaskach. – Poproszę o regulamin tego klubu waszego – powiedział m.in. do panów Filipiaka i Drzewieckiego Jan Karbowy, choć mówił przecież o klubie, w którym był i zdaniem kilku osób wciąż formalnie przebywa. Rozbawieni samorządowcy nie stronili od komentarzy. – Wciągnęli go na członka – stwierdził ktoś. – My nie wnikamy – inna osoba rzuciła mimochodem. – Nikt mnie nie wciągnął – odparł Jan Karbowy, widząc wzrastające ubawienie radnych.
– Niech pan pisze, że złapali go pod sklepem.(śmiech)To będzie ciekawy punkt – powiedział w pewnym momencie do dziennikarza Turek.net.pl jeden z ubawionych całą sytuacją sołtysów. Nam nie trzeba dwa razy powtarzać.
AW

Akadiusz Wszędybył dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72