Czas na ksiażkę: Julia Szlucha i "Małe kobietki"
Jak już wiemy, w obecnym czasie najbezpieczniej spędzać czas w swoim domu i jeśli nie jest to konieczne, nie wychodzić. Aby umilić nieco czas naszym czytelnikom, a zwłaszcza czytelniczkom, młoda pasjonatka książek - Julia Szlucha postanowiła stworzyć recenzję na temat "Małych kobietek" autorstwa Louisy May Alcott.
~
Z racji, że mamy teraz troszkę więcej czasu dla siebie, prezentuję książkę, która jest niesamowicie uroczą pozycją, skierowaną szczególnie do dziewcząt. Dlaczego zdecydowałam się przeczytać „Małe kobietki”? Otóż zachęciło mnie zainteresowanie tą pozycją, wzbudzone przez ekranizację, która została nominowana do Oscara i znalazła się wśród laureatów za najlepsze kostiumy. Drugim powodem, który skłonił mnie do przeczytania „Małych kobietek”, był fakt, że uwielbiam stare powieści o kobietach i ich pozycji w społeczeństwie na przykładzie literatury obyczajowej. Wiedziałam, że zetknę się z czymś podobnym do „Dziwnych losów Jane Eyre” - książki, którą absolutnie uwielbiam.
Co kryją w sobie „Małe kobietki” i dlaczego uważam je za słodycz lub swego rodzaju deser w literaturze?
Mamy XIXw. W Ameryce panuje wojna secesyjna. Z tego powodu, głowa rodziny, opuszcza swoją żonę i cztery ukochane córki, by walczyć na froncie. Kobiety muszą samodzielnie stawić czoła nowej sytuacji, a przyjęte zwyczaje niestety nie sprzyjają temu, by młode dziewczęta były traktowane na równi z innymi. Jo, Meg, Amy i Beth różnią się od siebie, jednak łączy je siostrzana miłość i wrażliwość. Jo jest energiczna i pewna siebie - nie jest typową dziewczyną, wolałaby być chłopcem, gdyż im wolno więcej. Meg - delikatna, piękna, pełna oczekiwań i ambitnych planów - chciałaby żyć w luksusie i dostatku, ma jednak dobre serce, które będzie dla niej drogowskazem w wyborze ścieżki życia.
Amy i Beth są młodsze, wrażliwe, troszkę naiwne. Kochają swoje starsze siostry. Beth jest niesamowicie wstydliwa, kocha lalki, a jej pasją jest gra na pianinie i śpiew. Amy natomiast jest ambitną uczennicą, której pięta Achillesowa to ortografia. Kocha malować, ma dobre serce i lubi błyskotki. Rywalizuje ze swoimi koleżankami, często podkreśla, że gdy rodzina była zamożna, jej życie wyglądało zupełnie inaczej.
Wszystkie córki kochają bezgranicznie swoją matkę - panią March. Jest ona osobą o gołębim sercu, doradza swoim pociechom, wspiera sąsiadów i mimo biedy, docenia przede wszystkim bogactwo, jakie przynosi miłość bliskich. W prowadzeniu domu pomaga jej Hanna. Dom Marchów jest miejscem wypełnionym dobrocią, przyjaźnią i zrozumieniem. Dlatego też tak chętnie gości w nim Laurie - wnuk z pozoru szorstkiego sąsiada, pana Lawrence’a. Chłopiec zaprzyjaźnia się z dziewczętami i wspólnie z nimi przeżywa różne przygody - od tych zabawnych, do niebezpiecznych i wymagających dojrzałego postępowania.
„Małe kobietki” mają swój urok, są niesamowicie przyjemną i delikatną powieścią skierowaną do odbiorców w rożnym wieku. Język utworu jest przyjemny, narracja prowadzona w sposób swobodny, zrozumiały, lekki. Przywoływane historie mogą wydawać się aktualnie błahostkami, jednak dzięki temu możemy ujrzeć realny postęp naszych czasów. Myślę, że propozycja ta przypadnie do gustu zarówno kobietom, jak i kobietkom, choć tak jak wspomniałam, jest to książka raczej słodka i urocza, dlatego jeśli nie lubicie takich delikatnych historii, polecam poszukać czegoś innego.
Jako dziewczyna - polecam dziewczynom. W marcu obchodzimy przecież Dzień Kobiet, który jest co prawda za nami, ale możemy przedłużyć świętowanie. Postaram się, by moja kolejna propozycja była skierowana również do męskiej grupy odbiorców!
Tymczasem zachęcam do przeczytania, a także obejrzenia ekranizacji „Małych kobietek”!
~
Czytanie już od lat jest pasją Julii – prowadzi ona tzw. bookstagrama, do którego odsyłamy za pomocą linku: www.instagram.com/whiterosesandbooks/ Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o autorce recenzji, zapraszamy do naszego artykułu: https://www.turek.net.pl/miasto/27279-czytanie-jako-pasja-ktora-trzeba-sie-dzielic-z-inymi-julia-szlucha-i-jej-booksta