Czas na książkę: "Opowieść podręcznej"

Powracamy z serią "Czas na książkę"! Młoda miłośniczka literatury, Natalia Pędziwiatr postanowiła ocenić dzieło Margaret Atwood pt. "Opowieść Podręcznej" - zapraszamy do zapoznania się z recenzją!
~
Jak daleko można się posunąć, jeśli chodzi o zniewolenie kobiet? Czy istnieje ktoś lub coś, dzięki czemu można zatrzymać tą machinę reżimu? Margaret Atwood próbuje odpowiedzieć na to pytanie w swojej książce. Czy jej się to udało?
Republika Gileadu. Miejsce, gdzie w wyniku malejącej liczby urodzeń ustanowiono nowe, surowe przepisy. Od tej chwili to kobiety zwane Podręcznymi, mają za zadanie urodzić. Wychowaniem z kolei zajmują się Żony Komendantów. Niestety, idylla nie jest prawdziwa.
Podręczne wychodzą tylko raz na dzień, nie mogą czytać, a każdy ich krok i rozmowa jest kontrolowana. W razie jakichkolwiek uchybień zostają wywożone w nieznane miejsce, a to prosta droga do śmierci. Wolno nam chodzić tylko parami. Jakoby dla naszego bezpieczeństwa, chociaż to absurd, i tak jesteśmy dobrze strzeżone. A prawda jest taka, że ona ma szpiegować mnie, a ja ją. Freda, główna bohaterka i jedna z Podręcznych, robi wszystko, aby przeżyć. Jednak to niełatwe- każdy nieostrożny ruch lub słowo może zwiastować kłopoty. Sam Komendant niestety nie ułatwia jej sprawy- nieoczekiwanie Freda dostaje od niego oryginalną propozycję, która może zmienić wszystko.
Historia jest opowiadana z perspektywy Fredy, co bardzo mi się podoba i zdecydowanie pozwala wczuć się w jej sytuację oraz lepiej zrozumieć zasady w Republice. Samą książkę czyta się bardzo szybko, wręcz się ją chłonie, chociaż chwilami nudzi. Na szczęście punkty kulminacyjne są dobrane w idealnych momentach!
Najbardziej zaskoczyła mnie końcówka- jest inna od reszty książki! Z początku mi się to nie podobało, czułam niedosyt, Jednak potem zrozumiałam, że takie zakończenie jest oryginalne i zdecydowanie wyróżnia się na tle innych książek.
Wzruszające było dla mnie to, jak Freda wspominała swoje dawne życie. Autorka świetnie ukazała jej ból i tęsknotę za bliskimi oraz wolnością. Kontrastuje to z jej obecnym, surowym życiem. Reżim, jaki panował w Republice Gileadu, został opisany bardzo dokładnie.
Poznajemy 2 stanowiska wobec nowego systemu- samej Fredy i Ciotek, które uczyły kobiety nowych ról. Takie odmienne opinie pozwalają nam jeszcze bardziej doświadczyć brutalności i surowości zasad. Smutne jest to, że system, jaki panował w tym kraju, bardzo skojarzył mi się z tradycjonalną rolą kobiet w państwach arabskich, gdzie to mężczyzna decyduje o całym jej życiu. Wydaje mi się więc, ze autorka chciała nas zmusić do refleksji na okrucieństwem takiego myślenia. I jej się to udało! Ja sama długo nie mogłam otrząsnąć się z historii, ponieważ akcja na końcu rozgrywa się bardzo szybko, co jeszcze potęgowało moje emocje. Na dodatek bardzo szybko można się zżyć z Fredą i mieć wrażenie, jakby razem z nią uczestniczyłoby się w jej troskach i przemyśleniach.
Bardzo spodobała mi się tez kreacja innej postaci- Moiry. Była ona zupełnie inna od reszty- wymykająca się schematom i regułom. Dodawała sporo energii w tą trochę smutną powieść i cieszę się, ze autorka postanowiła ją wprowadzić. Gdyby nie ona, książka utraciłaby to coś.
~
Chcecie zobaczyć, jak wygląda działalność "bookstagramowa" Natalii? Zapraszamy do odwiedzenia jej konta na instagramie: https://www.instagram.com/niestatystycznaczytelniczka/